Salcombe to miasteczko dla bogaczy na wyspie Fire Island. To tu w gronie innych nowojorskich bogaczy od lat wakacje spędzają rodziny Jen i Lauren. Ich mężowie znają się od dziecka. Wydaje się, że bardziej przyjaźnić się nie można.
Lato mija im na imprezowaniu, towarzyskich spotkaniach i grze w tenisa. Atrakcją sezonu jest nowy trener tego sportu, z którym gorącą relację nawiązuje Lauren. Nie tylko ona w tym towarzystwie romansuje. Jednak wakacyjną atmosferę psuje śmierć, która pojawiła się w miasteczku. Czy ktoś z tego zacnego towarzystwa jest mordercą?
"Bad summer people" zaklasyfikowano do thrillerów, jednak ciężko mi się z tym zgodzić. Brak tu napięcia towarzyszącego temu gatunkowi. A zaczęło się ciekawie, bo od znalezienia zwłok. Później zaś cofamy się do początku letniego sezonu w Salcombe. Autorka po kolei przedstawia wszystkich letników. Co można o nich powiedzieć? Na pewno nie to, że są mili i sympatyczni. Właściwie nie da się polubić żadnego z bohaterów. Wszyscy są zapatrzeni w siebie, zadufani, zepsuci. Romanse, zdrady, sekrety są na porządku dziennym. Ciężko tu komukolwiek kibicować.
Zdecydowana większość fabuły kręci się wokół wakacyjnych imprez, meczów tenisa i romansów. Narracja prowadzona jest z perspektywy wielu bohaterów, więc czasami jedno wydarzenie przedstawiane jest z różnych stron. Fakt, że autorka ma lekki styl, więc fajnie i szybko się czyta. Jednak opis kolejnego tenisowego meczu, stroju bohaterów czy zachwytów nad przystojny trenerem, potrafiły znużyć i zmęczyć. Zabrakło mi emocji, napięcia, zwrotów akcji. Ciekawość kto zginął i z czyjej ręki to dla mnie niestety za mało.
Autorce udało się stworzyć bardzo przekonujący obraz bogatej elity Nowego Yorku. Uwielbiam klimaty małych, zamkniętych społeczności. A tu właśnie z takim mamy do czynienia. Wakacyjne miasteczko jest małe, a wielu mieszkańców zna się i przyjeżdża tu od dziecka. Posiadłości są dziedziczone, rzadziej sprzedawane nowym osobom. Mimo że, każdy z mieszkańców może pochwalić się wypchanym portfelem, ta i tak panują tu podziały, są lepsi i gorsi. Oczywiście każdy z mieszkańców siebie uważa za tego lepszego.
Powiedziałabym, że to ciekawa pozycja do poczytania na plaży, dla rozluźnienia, dla odpoczynku od bardziej krwawych lektur. Jednak nie jest to lektura dla wielbicieli mocnych wrażeń, którzy spodziewają się thrillera z prawdziwego zdarzenia.