Co się zawiera w stwierdzeniu: ,,popkulturowe spojrzenie Japończyków na świat”? Czym takowe spojrzenie jest? Co, można by rzec, wyróżnia ten naród spośród multum narodowości ziemskiego globu? Mówiąc o ,,popkulturowym spojrzeniu” w wielu aspektach rzecz jasna tak specyficznego kraju, rozważanie to kierowałem już nieco wcześniej, w poprzedniej publikacji, którą miałem przyjemność przeczytać i zrecenzować, i która to dotyczyła kraju kwitnącej wiśni i jego prężnego rozwoju w obrębie sztuki i kultury masowej szczególnie po okresie II Wojny Światowej. I tą książką była nader wymowna, pełna stylu i w pewien sposób głębi przez pryzmat popkultury, która utożsamia się ze sztuką pozycja: "Studio Ghibli. Miejsce filmu animowanego w japońskiej kulturze", wydana przez polskie wydawnictwo, Kirin.
Książka o złożonym fenomenie studia Ghibli jest solidnym przykładem tylko jedynie wąskiej, ale niezwykle szerokiej, wręcz z oddzielną iście epopejską historią, opowieści o, jak sama nazwa wskazuje, historii i ewolucji twórczo-kulturowej japońskiej animacji, tzw. anime, które wyszło spod ręki twórców znanego z dokładności technicznej, stylu, wymownej, atakującej w dialog kulturowy i społeczny marki Ghibli. Bo słysząc ,,Ghibli” od razu mówimy: ,,pasja, baśń, kolor…. Totoro”. Nie inaczej, to przede wszystkim to właśnie studio jakże niezapomniane, osobiście kojarzące mi się z ucieleśnieniem klasycznego piękna w ujęciu typowego filmu animowanego w mniejszym stopniu: fabuły, scenariusza, czy charakterystyki postaci a w większym stopniu: animacji oraz tego jak obraz w tej kunsztownej klasyce jest w stanie podnieść wartość niekiedy niedoskonałej i naiwnej historii do wyższego poziomu, nakłoniło mnie, ale i pewnie nie tylko mnie, do zapoznania się z tym co jeszcze więcej i więcej ma do powiedzenie o sobie Japonia, i do odpowiedzenia sobie na pytanie, dlaczego Japończycy to tak ,,smakujący” popkulturę inaczej naród, ba!, nie tylko – dlaczego na przestrzeni dziesiątek lat, począwszy przykładowo od kuriozalnie wyjątkowego i stawiającego kamień milowy w wielu technikach filmowania obrazu Ishiro Hondy pt. "Godzilla" aż do firmy produkującej gry video i konsole do gier, Nintendo, która wytyczyła nowy szlak ewolucji rozrywki w branży growej, i która dała nam markową wręcz sylwetkę Mario Brosa, Japonia stworzyła niepodrabialny, sądzę iż dla świata bezcenny nawet z racji swej wyjątkowości i ekspresji swój świat, swój własny mikrokosmos kultury. Fenomenem może być ze strony Japończyków to, że z jednej strony uważa się ich za jeden z najbardziej pracujących krajów na świecie, za jeden z najbardziej… przepracowanych narodów. I ich paradoks polega na tym, że sama etyka i kultura pracy, sposób organizacji życia prywatnego z pracą, religią, tradycjami sprawia, że tego przepracowania za bardzo po nich nie widać. Oprócz tego, na drugim biegunie tego porównania stoi fakt, że owszem Japonia pnie się gospodarczo do góry w szybkim, jak na jakimś narko-ekonomicznym speedzie tempie, ale jej obywatele żyją długo, jedzą zdrowo, dbają o duszę i ciało na równi w ten sam sposób. I to do końca nie daje nam spokoju – nam, bo chyba nie jestem w tym rozumowaniu osamotniony: dlaczego Japończycy dali nam tak wiele, dlaczego studio Ghibli, Super Mario Bros, Donkey Kong, Hello Kitty, powstali w kraju, w którym zdawać by się mogło jednocześnie wciąż tkwił w okowach głębokiej tradycji historycznej, religii, mistyce, ale z drugiej strony rozwijał się gospodarczo, naukowo i technologicznie. A tego nie było widać, i wciąż można odnieść wrażenie, że ,,nic się tam nie dzieje”. Pozory mylą.
Aby nieco ułatwić sobie odpowiedź na wyżej stawiane pytania, rozważania i snute ,,niby-wątpliwości”, nie miałem zamiaru dłużej czekać i w związku z tym zabrać się za uważną i długą lekturę pewnej książki, którą od dawna obserwowałem i którą w końcu kupiwszy wziąłem w swoje czytelnicze ręce. Tą perełką, którą chcę w większości wzbogacić się kulturowo z najbogatszym ujęciem wiedzy w obrębie kultury masowej, jest praca Matta Alta pt. "Czysty wymysł. Jak japońska popkultura podbiła świat"; patrzenie na sam jej tytuł odzwierciedla to, o czym rozprawiałem powyżej. Bo czyż niedorzecznie dziwnym wydaje się, jak szybko, w jak okolicznościach i przez jak spokojny i tradycjonalistyczny sposób narodziła się i zaadaptowała do świata popkultura ,,kraju kwitnącej wiśni”? To, co zrobili, czego dokonali, w jej obrębie Japończycy zakrawa tylko i aż na określenie: ,,to przecież jest niemożliwe, to… czysty wymysł!”. Czystym wymysłem jest również to, jak bardzo pozytywnie ale i jednocześnie fantasmagorycznie omawiana i recenzowana książka Alta wygląda. Fizycznie prezentuje się w sposób następujący: to taka najbardziej japońska z wszystkich typowo japońskich książek o sztuce i kulturze masowej Japonii, z jaką się zetknąłem w całym moim życiu. Kolor czerwonej pomarańczy na grzbiecie, okładce przedniej i tylnej. Na całym zewnętrzu, absolutnie ,,NA CAŁYM!”, porozmieszczane są liczne małe ikony, obrazki, mikro-fotografie, jakby naklejki czy przypinki lub magnesy na lodówkę bez ładu i składu poprzyklejane, tak jak klei się notes nastoletniego fana popkultury. Mając "Czysty wymysł" w rękach można poczuć się tak, jakby dotykało się jakiegoś fantazyjnie stworzonego scrapbookowego zeszytu, i to tak fantazyjnie jak tylko można to sobie wyobrazić. Co istotne, taka ,,prezencja” pracy amerykańskiego dziennikarza, który do wydania tej publikacji mógł albo w większości, albo całkowicie w ogóle nie być znany większości czytelnikom obracającym się wokół reportażów w obrębie działu kultury masowej, może posunąć umysł tego, który książki doświadcza do następującego spostrzeżenia: to praca, która jest ucieleśnieniem kontrkultury, subkultury, wzrastającej kosmopolityczności Japonii i głębokiej świadomości, że ,,jeśli chcę i mogę, to mogę i zrobię to, co uczyni mnie silnym, wyjątkowym i niezależnym!”.
Czy można było mieć, a raczej czy koniecznie powinno się je mieć, obawy przed rozpoczęciem czytania "Czystego wymysłu"? A może czystym wymysłem było samo napisanie tej książki? To praca o bardzo wrażliwej tematyce: kultura masowa tyczy się wszystkiego: nawet lekko muska sztukę, tradycje, historię, zawija się wokół różnych form: telewizja, książka, gry video, czasopisma, konwenanse, moda etc. W pracy Matta Alta mogło być wszystko, jak i zarazem nic. Nie zrozummy się źle, nie da się na około 370 stronach zawrzeć w tym obszarze badań i treści wszystkiego. Całej popkultury Japonii nie znam, i nikt chyba jej całkowicie nie zna; poznałem ją na tyle, aby wiedzieć, jaką na przestrzeni lat nadali jej Japończycy formę, czym się charakteryzuje, jakie ma cechy, czym się wyróżnia na tle pozostałych ,,popkultur” innych krajów. I pan Alt wyszedł w swej pracy bardzo mocną obronną ręką. Jeśli się spodziewacie ,,cudów, wianków i wszystkiego innego”, to nie tędy droga. To rozszerzona forma encyklopedycznej wycieczki po japońskiej popkulturze w pigułce. To kompendium wiedzy, które co dwa albo trzy lata powinno być poszerzane jedynie o aktualne wydarzenia, dokonania, wynalazki i technologie, tak aby było z nami przez dziesiątki lat. Kolorowo, ekspresyjnie, ale i z zachowaniem dziennikarsko-reportażowego tonu kreacji informacji na kanwie tak specyficznego i trudnego (i to w jakim temacie!) gatunku w literaturze. Żałować można jedynie, że fizycznie nie jest to większa w szerokości i długości książka – wtedy miała by mniej stron, ale z taką barwą zewnętrza, z tym scrapbookowym stylem wyglądała by wypisz wymaluj… jak scrapbookowy album.
Jeszcze ponad 25 lat temu myśląc ,,Japonia” powiedziałbym na głos: ,,Pokemony i karate”. Nie mogę winić siebie za taki stan rzeczy, składały się na to edukacja na przestrzeni kilkunastu lat, dostęp do źródeł wiedzy i ogólna świadomość ,,z czym się je to, czym i jak jest Japonia” wśród społeczności. O Japonii się wie tyle, ile się o niej usłyszy, tyle ile mówi o niej jej popkulturowe dobro. Odnoszę wrażenie, że Europejczycy chcą jak i nie chcą – jakby wciąż był to temat tabu – poznać Japonię dogłębnie. Możliwe, że dzięki podróży do wykwintnej, wciąż jakby nie do końca odkrytej kulturowo Japonii (od Tokyo, przez Kyoto, Osakę, piękne wybrzeża, dzikie Parki Narodowe aż po miejsca turystyki ekstremalnej), kraj ten skojarzeniowo wyjdzie poza rzeczone ,,pokemony, anime, mangę, czy Nintendo”; tak może się stać po lekturze niniejszym omawianej pozycji. Bo kraj kwitnącej wiśni dla ludzi spoza bańki orientalnej, pełnej tradycji, nietuzinkowej historii, świadomości własnej kultury i wielkości niezwykłości Japonii, ten naród, ta przestrzeń, ci ludzie, jawią się jako ,,czysty wymysł”. Książka ta otwiera nam oczy na możliwości Japonii, jako kraju o pięknej kulturze, wielkiej historii i doświadczeniu w tym względzie. Japończycy otworzyli się na świat praktycznie we wszystkim po II wojnie światowej, zwłaszcza po okresie ,,wymuszonej okupacji” Amerykanów, po którym to zakończeniu zwłaszcza do tego narodu oraz do świata zaczęli ponownie budować swoje zaufanie.
"Czysty wymysł" to książka o pokoleniach, to częściowo informacyjny felieton o tylu aspektach historii, egzystencji i trwania Japonii w popkulturowym grajdołku, że aż biochemiczne sygnały w mózgu eksplodują, tworząc liczne połączenia neuronalne z powodu nadmiaru treści w tym elemencie, dotyczącej tego kraju właśnie. ,,Nauka”, ,,odwaga” oraz ,,kawaii” – to trzy słowa, które aż nadto wybijają się z tej sprytnie opowiedzianej książce. Zdecydowanie tego rodzaju niepisana zasada, ten przekaz właśnie przeważa w publikacji Matta Alta – można zaobserwować to po sposobie pisania autora, jego chęci wyrażania się za ludzi i dla ludzi; to człowiek, który urodził się w latach 70-tych, perfekcyjnym okresie, aby mając obecnie około 50 lat, przez cały okres swojego życia móc odczuć, być tego częścią: świadectwo wielu epok, pokoleń, generacji ewolucji kultury masowej. W ten sposób dostaliśmy kogoś, kto idealnie nadaje się na reprezentanta omawiającego drogę, jaką obrała japońska popkultura przez dekady.
Bo jest to historia od powojennej kapitulacji, bezsilności zbierania własnych kulturowych i technologicznych zwłok po tak ciężkim wojennym czasie, aż do zwycięstwa, do stania się potęgą gospodarczą, naukową i popkulturową, mimo iż pod koniec lat 80-tych Japonia przeżyła chwilową zapaść, z której całkiem porządnie się podniosła.