Będę szczera, lubię filmy o kulturze wschodniej, ale nie zaczytuję się zbyt często w takich powieściach, sama nie wiem czemu. Moja wiedza o świecie Islamu jest raczej znikoma i dzięki tej powieści ta wiedza się nieco poszerzyła.
Lata pięćdziesiąte. Sudan.
Rodzina Abuzajdów to majętni i wpływowi ludzie. Głowa rodziny, Mahmud, posiadający dwie żony, rządzi twardą ręką, przy czym stara się być nowoczesny i tolerancyjny na swój sposób. Jego żony to kompletne przeciwieństwa. Pierwsza żona to starsza od niego Sudanka o imieniu Wahiba, nieco staroświecka tradycjonalistka, z którą nie może się dogadać Mahmud. Natomiast druga żona to młoda, wykształcona, nowoczesna i energiczna Egipcjanka, Nabilah. Obie żony, jak łatwo się domyślić, nie potrafią znaleźć wspólnego języka, a nawet się nienawidzą, toteż wolą się wzajemnie unikać. To jakby konflikt nowoczesności i postępu z tradycją...
Mahmud jednak jakby nie zauważa tego konfliktu... Dopiero wypadek, o tragicznych skutkach, syna Nura, który jest dziedzicem fortuny, zaostrza ten konflikt. Przykre jest, że rodzina dzieli się na dwa obozy, a jakby problemów było mało, to w kraju sytuacja również robi się nieprzyjemna, z powodów Wielkiej Brytanii i jej rządów...
Autorka przedstawiła w niesamowity sposób historię pewnej rodziny sudańskiej, ich kultury, tradycji, chęci zmian. Ja sama nieczęsto mam okazję czytać książki o muzułmańskich bohaterach, więc dzięki "Arabskiej pieśni" żywo się zainteresowałam tym tematem i z pewnością sięgnę po inne propozycje tej autorki, ale nie tylko. Bardzo podobało mi się przedstawienie kobiet w świecie muzułmańskim, jak młode dziewczyny są zmuszane do małżeństwa z niekoniecznie miłościami życia. To smutne. Jak te dziewczyny chcą spełniać swoje marzenia... Chcą kochać, po prostu. Leila Aboulela jednak przedstawiła zmiany w wychowaniu dziewcząt, ich wykształceniu.
Osobiście jestem zachwycona językiem autorki, w sposób jaki opisała całą historię mnie zadziwia i zachwyca. Styl Leili jest przepiękny. Sama nie wiem, może ostatnio zaczytywałam się w młodzieżówkach, gdzie taki piękny język się nie pojawiał... Jednakże jestem pod wrażeniem stylu autorki. Powieść czyta się z niezwykłą przyjemnością. Ta powieść intryguje, sprawia, że każda strona wciąga coraz bardziej.
Powieść nie skupia się na pojedynczych bohaterach, a na całej rodzinie. Do moich ulubieńców należy Nur. To wspaniały, taki normalny chłopak z ambicjami i planami na życie, kochający, wrażliwy i uwielbiający wprost czytanie książek. No i jakże tu go nie lubić? W momencie wypadku, gdy jego ciało odmawiało posłuszeństwa, jedną rzecz, a raczej cytat zapamiętałam najbardziej:
"Potrzebuję rąk tylko do prostych rzeczy, do przewracania stron w książce. Proszę, panie doktorze!"
To był taki aktywny człowiek. W momencie gdy jego świat się walił i wypowiedział to zdanie, to autentycznie miałam łzy w oczach. Jak się skończy książka i co los szykuje dla mojego ulubieńca? Przekonacie się już z książki, do której zachęcam.
O czym jest ta książka? Praktycznie o wszystkim. Mamy tu miłość, poświęcenie, wzruszenia na każdym kroku, nadzieję, wybory życiowe, a także zazdrość i namiętność. To wszystko, a nawet więcej, na tle wspaniałych opisów świata Sudanu. Zachęcam do lektury, która mam nadzieję, że zainteresuje i wciągnie Was w takim stopniu jak mnie.