Marianne Fredriksson jest pochodzącą ze Szwecji pisarką i dziennikarką. W swoim życiu pracowała w koncernie wydawniczym, tworzyła nowatorską rubrykę dotyczącą psychologii i kwestii egzystencjonalnej. Po 1987 roku, kiedy to udała się na emeryturę, całkowicie poświęciła się literaturze. W swoim dorobku ma piętnaście książek przetłumaczonych na czterdzieści siedem języków. Innymi powieściami autorki są między innymi: „Anna, Hanna i Johanna”, „Arka Noego” i „ Elizabeth i Katarina”. Zmarła w 2007 roku.
Simon – tytułowy bohater „Simona i dębów”, jest żydowskim chłopcem żyjącym w adoptowanej rodzinie. Eryk i Karin kochają go jak własne dziecko, którego nigdy nie mieli. Nie dają mu odczuć, że nie są jego prawdziwymi rodzicami. Nie domyśla się on prawdy mimo różnic jakie dostrzega w sobie, w stosunku do innych. W czasie akcji, każdy zakątek otoczenia przesiąknięty jest antysemityzmem. Małżeństwo chce chronić Simona przed bezwzględnością ludzi. Dziecko czuje się samotne. Każdego dnia musi znosić przezwiska i wytykania palcami. Pewnego dnia poznaje Isaaka, z którym się zaprzyjaźnia. Nie jest to jednak zwykła przyjaźń. Chłopiec wzoruje się i tworzy z niego swój autorytet. Ta znajomość w znaczny sposób wpływa na dalsze losy bohatera.
Książkę czyta się miło. Jedynym szkopułem dla mnie jest to, że gatunek nie wpasował się w moje gusta. Każdy jednak lubi co innego, więc polecam zasięgnąć po tę pozycję fanom książek z historią w tle. Nie jest to powieść typowo wojenna. Wojna zasiała jedynie spustoszenie wśród osób, które miały z nią styczność. Nie wiem i nie umiem wyobrazić sobie co czuli Ci ludzie. Widząc wszechogarniającą rozpacz i śmierć bliskich. Nie pozostaję obojętna na tragedię i cierpienie ludzi. Może właśnie dlatego zdecydowałam się przeczytać powieść inną do tych, które mam okazję czytać na co dzień.
W okresie II wojny światowej ówczesna narodowo-socjalistyczna III Rzesza Niemiecka podjęła masową eksterminację Żydów, zmierzając do ich całkowitego wyniszczenia W przymusowych gettach, w niemieckich obozach koncentracyjnych i ośrodkach natychmiastowej zagłady i po prostu na ulicach wymordowano ich około sześć milionów. Wydarzenia te nasiliły emigrację żydowską do Palestyny.
„Simon i dęby” to chwytająca za serce, piękna powieść o sile przyjaźni, trudach dorastania i poszukiwaniu własnego „Ja”. Profesjonalna narracja i atmosfera wprowadzają czytelnika w odpowiedni nastrój. Kiedy przeczyta się pierwszą stronę, nie sposób już oderwać się, aż do końca. Każda postać została opisana w sposób wyrazisty, ułatwiający zrozumienie sytuacji. Oprawa graficzna przyciąga wzrok, choć widziałam już zdjęcie okładki na książce pt. „Chłopcy z placu broni”. Ciekawym faktem jest również to, iż książka została zekranizowana.