- Przedstawiona w formie spowiedzi.
- Przelane na karty papieru życie.
- Bohaterka dokonująca rozrachunku z przeszłością.
- Pisana dwutorowo.
- Ukazująca przeszłość i teraźniejszość.
Jest to opowieść o kobiecie nieszczęśliwej z powodu wkroczenia w związek małżeński z wdzięczności, nie z miłości. Opowieść o kobiecie mającej trójkę dzieci z niekochanym mężem z czego jedno z zespołem Downa, opowieść o kobiecie, która życzy śmierci swemu mężowi, a kiedy rzeczywiście do tego dochodzi w wyniku ciężkiej choroby, uświadamia sobie, że kiedy mogłaby cofnąć czas i zrobić parę rzeczy inaczej, byłaby w stanie pokochać tego człowieka, ojca ich dzieci.
Carmen to dziewczyna ciesząca się wolnością, używająca życia bez zobowiązań, spontaniczna, bo potrafiąca kupić bilet w nieznane i wyruszyć na drugi koniec świata bez obaw. Młoda,piękna kobieta o dużych ciemnych oczach z doskonałą figurą, świadoma swych atutów lubiąca dobrze się bawić.
Przypadkowo któregoś dnia w śmieszny sposób poznaje sympatycznego chłopaka. Jobe był wówczas dobrze rokującym studentem matematyki. Jego wygląd zewnętrzny nie przypadł do gustu urodziwej Carmen. Wysoki, o patykowatej budowie ciała za to ze szczerym pięknym uśmiechem nadającym mu przyjazny wygląd, dobry i niestety nie zbyt przystojny, co nie uszło uwadze wyczulonej na to dziewczynie. Chłopak pomógł stanąć na nogi Carmen będącej w tarapatach i tym samym sprawił,że była mu wdzięczna i czuła się przy nim bezpiecznie. Nie wystarczyło to jednak by z czasem wzbudzić w niej miłość. Trudne początki jakie miał za sobą ten związek, nie obrazują jej dokładnie co stanie się gdy poślubi mężczyznę z poczucia wdzięczności i tylko dlatego,że mu to przyrzekła. Podejmuje tę próbę mimo wyraźnych sygnałów ostrzegawczych.
Staje się kobietą mającą pozornie wszystko. Piękny dom i pieniądze nie wynagradzają braku szczęścia. Carmen jest samotna, nieszczęśliwa, zraniona oddalającym się coraz bardziej mężem, pogrążonym pracą nad udowodnieniem jakiejś teorii, o której ona nie ma bladego pojęcia. Rozżalona i przygnieciona brzemieniem jakim jest nieszczęśliwe małżeństwo i niepełnosprawne dziecko. Niemogąca sobie poradzić z dotychczasową egzystencją wdaje się w romanse. Zupełnie nie spodziewa się jak okropnie zadrwi z niej życie. Kochanek odkryje na którejś z ich schadzek wypukłość w jednej z jej pięknych piersi. W ten sposób kobieta staje w obliczu niebezpieczeństwa i obawy o własne życie. Dopiero wtedy jest skłonna usiąść i zastanowić się nad życiem, nad dokonanymi wyborami, które ukształtowały jej osobę i doprowadziły do wielu zwrotów w życiu niekoniecznie po jej myśli. Kiedy wyczekiwana śmierć zabiera Joba, ona w sumie może robić co chce. Nie musi już ukrywać się ze skokiem w bok. Nie robi tego jednak. Teraz przyszedł czas by dokonała się bolesna przemiana, by pokora pozyskana w momencie niespodziewanej diagnozy zebrała swe żniwo.
Pierwsza przygoda z książką wcześniej nieznanej mi Ann Bauer to udane spotkanie opisujące życie bez żadnego owijania w bawełnę. Autorka pokazała,że umie oczarować lirycznością, dowcipem i trafnością spostrzeżeń na tyle, iż momentami utożsamiałam się z bohaterką i potrafiłam zrozumieć podejmowane przez nią decyzje. Powieść miała też swoje minusy. Koniec niestety okazał się nie taki, na jaki czekałam. Napisany został jakby w pośpiechu co uważam za spory minus i automatycznie zaniża moją ocenę.