Ziemię spustoszą Anioły, do których przez wiele lat modliliśmy się. Gdy się baliśmy, gdy nam na czymś bardzo zależało, o zdrowie, o dobrą ocenę z testu. O wszystko. O rzeczy wielce dla nas ważne, jak i o zwykłą pierdołę.
Teraz wszystko się zmieniło. Nasi stróżowie odwrócili się od nas i zabijają nas. Nas, o których mieli się troszczyć, chronić.
Nic nie działa. Wszystko jest pozamykane, nie ma zasięgu, upadły wszystkie miasta. W dzień na ulicach panują brutalne gangi. Ale wszystko to zaczęło się przez bezwzględne anioły. Niektóre są piękne, a inne jak wyjęte z nocnych koszmarów. Co najśmieszniejsze, nie wiedzą dlaczego to robią. Tak im kazano i tyle.
Penryn przechodzi piekło. Jej matka jest chora na schizofrenie, a siostra jeździ na wózku inwalidzkim.
Właśnie jej niepełnosprawną siostrę porywają anioły.
Penryn nie waha się ani chwili i postanawia ją uratować. Ale wszystko ma swoją cenę. Musi zjednoczyć siły ze swoim wrogiem, który nie tryska przyjaźnią. Jednak Penryn ma to na czym najbardziej mu zależy- jego skrzydła, które zostały brutalnie odcięte.
Bohaterowie są świetnie wykreowani. Polubiłam Ryn- Ryn, która była przeraźliwie zdeterminowana, aby tylko uratować siostrę. Pod tym względem przypominała mi trochę Katniss z "Igrzysk Śmierci", dla której siostra była najważniejsza. Mimo głodu zostawiała dla niej jedzenie, sprzymierzyła się z tym, który wywodzi się z gatunku, którego darzy nienawiścią.
Wiedziała, że jej matka jest szalona, dlatego poradzi sobie w tym jednym wielkim wariactwie, zwanym światem, jednak mimo tej pewności martwiła się czy jednak będą jeszcze kiedyś razem, we trzy.
Polubiłam też Raffe'ego, który tryskał spokojem. Jest w jednym pokoju z dziewczyną, która mu grozi. Co tam, pośpi sobie, co będzie się przemęczał. Zachowywał zimną krew. Uczucie tłumił tak dobrze, że w niektórych momentach nie można było się domyślić co zamierza zrobić. Dopiero pod koniec książki pokazał uczucia, które okazały się bardzo silne.
Autorka ma świetny styl pisania. Wszystko jest spójne, współgra ze sobą. Susan napisała książkę prostym językiem, ale nie dziecinnym czy wulgarnym. Zwroty akcji są tak częste, że każde kolejne zdanie jest niespodziewane. Wszystko opisane jest tak realistyczne, że ma się wrażenie, że samemu się coś takiego przeżyło. Dobijające w książce jest zachowanie ludzi, którzy upadli strasznie nisko. Rabują, zabijają, zachowują się jak totalni szaleńcy. Wszystko jest strasznie realistyczne , co sprawia, że czytając towarzyszy nam mnóstwo emocji.
Książka nie jest tylko jedną wielką walką ludzi z aniołami, ale zawiera wątek romantyczny. Spodobało mi się, ze na pierwszym planie jest podróż do Gniazda, a nie miłość. Sprawia to, że wszystko staje się jeszcze bardziej prawdziwe. Oczywiście wątek miłosny rozkwita dopiero przy końcu. Samo umieszczenie go w takim momencie bardzo mnie zaskoczyło. Muszę jednak powiedzieć, że pozytywnie. Książka kończy się tak, że chce się czytać dalej.
Czytając dalej chce się dowiedzieć jak to się skończy, Wszystko się przeplata. W jednej chwili bohaterom wszystko idzie dobrze, udaje im się. Myślisz: wreszcie, może teraz będzie już tylko lepiej. Mija kolejna chwila a pisarka dowala i tobie i bohaterom zastawiając jakąś przeszkodę.
Susan Ee miała genialny pomysł na książkę. Nie tylko myśl była świetna, ponieważ wprowadzenie tego projektu w życie, było jeszcze lepszy. Bardzo chciałabym dowiedzieć się co będzie dalej. Jednak wszystko w swoim czasie. Mam nadzieję, że książka zostanie jak najszybciej wydana, ponieważ ta część była genialna i skończyła się w zaskakującym momencie, do tego uwielbiam motyw aniołów w książkach :)
Okładka, to zawsze coś co przyciąga uwagę. Jednak okładka dobrej książki nie czyni. Tutaj i okładka i zawartość jest genialna. Wiadomo, jak anioły to skrzydła. Na okładce mamy złoto- niebieski skrzydła, które wyglądają jak przybite do jakiejś ściany. Prosto, ale efektownie. Tak lubię.
Lektura zdecydowanie warta przeczytania. Ma ona wszystko co dobra książka mieć powinna. Jest akcja i jej zwroty, świetni bohaterowie, genialne motywy i ładna okładka. Wiadomo, że ostatnia z tych rzeczy to tylko dodatek, jednak on jest piękny, więc czemu nie dopisać :)