Joanna Szarańska "Anioł na śniegu".
Minął kolejny rok. Poznajemy ciąg dalszy perypetii sympatycznych ludzi. Ludzi normalnych, ze swoimi problemami, uczuciami i zadaniami.
Niezastąpiona Zuzanna, przyjaźniąca się z Anną, Marzeną i Moniką, stawia sobie zadanie. Bardzo ważne zadanie. Otóż przygotowania do spotkania pod Jodełką powinny być lepsze i bardziej efektowne niż rok temu. Tylko problem w tym, iż Jodełka znika...
Zatopiłam się w lekturze bez tchu. Strasznie przyjemnie się czytało, z chęcią powróciłam do znajomych postaci. Niekiedy z łezką w oku.
Jak w pierwszej części, moje serce skradła Stasia. Dziecięce myślenie i rozumowanie strasznie mnie rozczuliło. Udowodniło tym samym, jak dziecko potrafi w prosty sposób (I na swój własny sposób) interpretować to, co widzi naokoło. Historia Marzeny i Maćka rozkreciła się w sumie tak, jak chciałam. Bardzo im kibicowałam przecież.
Przy historii Kajtka i Zuzanny śmiałam się. I to jak! Kajtek już zawsze pozostanie dla mnie tym nieporadnym, pakującym się w kłopoty mężczyzną. Choć po cichu liczę na to, że w końcu zrozumie i doceni siłę, jaką daje rodzina.
Monika zyskała w moich oczach. W końcu zaczęła brać sprawy w swoje ręce. Nabrała większej pewności siebie, co w przypadku posiadania takiej teściowej, wcale nie jest łatwe...
Pani Kwiatek. O jak działała mi na nerwy. Normalnie nie mogłam przeżyć jej egoistycznego podejścia. Wszystkowiedzącej natury. Nie chciałabym spotkać takiej osoby w realu. Chociaż wiem, że takie są...
Anna. W końcu przejrzała na oczy! Pomimo, iż Waldemar znów pojawił się w jej życiu, oczywiście w całej okazałości, nie zmieniać się nic a nic... Anna postanowiła, że nie da się. Tym razem mu się nie da. I popieram!
Zaciekawiła mnie bardzo historia Kaliny. Polubiłam panią detektyw. Szalona, radosna, czasem upierdliwa. I przede wszystkim zawzięta! Dobry charakter, taki wyrazisty. Jej postać powoduje szczery uśmiech.
I oczywiście niezawodna Pani Michalska. Kreowana na wścibską staruszkę, mieszającą się w sprawy sąsiadów. A tak naprawdę to wspaniała, ciepła osoba o wielkim sercu. Pomimo swojej ciężkiej przeszłości, pomimo samotności, potrafi obserwować i gdy trzeba, służy radą. Nie zawsze są to ciepłe słowa, ale zawsze mają sens.
Drugą część przeczytałam w mgnieniu oka. Coś wspaniałego! Idealna powieść na Święta. Na czas przedświąteczny. Nie jest przesłodzona, nie jest banalna. Jest czymś więcej niż tylko kawałem dobrej roboty. Powieść dała mi dużo uśmiechu, radości. Tak jak pierwsza część, sprawiła, że refleksje na temat dotychczasowego życia dają się we znaki. Ale w tym bardziej pozytywnym znaczeniu. Gdyż sama książka, historie poszczególnych bohaterów, są życiowe, normalne i nieprzekłamane. Dają nadzieję, że zawsze może być gorzej. Ale lepiej też. I nie ważne gdzie, nie ważne jak, ważne, że Święta spędza się w gronie najbliższych. Bo to jest najważniejsze. Warto doceniać to, co się ma. Warto cieszyć się z drobnostek. Warto cieszyć się dzisiejszym dniem.
Biorę się za trzecią część. I już ubolewam, że to będzie koniec historii ludzi spod Jodełki...