Abbie Farwell Brown "Anioł Bożonarodzeniowy".
Bardzo krótka książeczka, pełna emocji, uczuć, rozlewająca ciepło w sercu, wzruszająca swoimi słowami, sprawiająca, że serce ściska się ze współczucia.
Andżelika Terry jest panną, egoistyczną, wyniosłą, dość wredną kobietą. Do tego wszystkiego bardzo bogatą. Nie utrzymuje kontaktu z rodzonym bratem. Nienawidzi świąt Bożego Narodzenia. Właściwie, to nie wierzy w Ducha Świąt. W wigilię postanawia zrobić porządek ze starymi rzeczami, toteż odnajduje pudło ze starymi zabawkami. Postanawia udowodnić, że Duch Świąt nie istnieje. Przeprowadza eksperymenty. Zostawia na chodniku zabawki i czeka na reakcję przechodniów. Jednej tylko rzeczy nie potrafi się pozbyć. Anioła Bożonarodzeniowego, z którym ma wiele wspomnień. Paradoksalnie, chciałaby go spalić, jednocześnie nie potrafi tego zrobić. Sentyment? A może to sam Duch Świąt wkroczył do akcji i tym samym chce coś przekazać kobiecie?
Jak już wspomniałam na samym początku, to bardzo krótka historia. Przyciągnęła mnie okładka, prosta a jednak mająca coś w sobie. Objętość oczywiście też, ostatnio w ogóle nie mam czasu na czytanie... Ale do rzeczy. Historia składa się z różnych historii. A mianowicie, poznajemy dalsze losy pozostawionych zabawek dzięki Aniołowi Ducha Świąt Bożego Narodzenia. Historie są dość smutne, mogłabym stwierdzić, że bardzo smutne, mimo dobrego zakończenia. Daje się tu odczuć biedę, smutek, żal, żałobę, cierpienie. Jednocześnie radość z rzeczy małych, błahych, starych, zniszczonych, a jednak wciąż działających. Tak niewiele potrzeba, by na twarzach innych osób zagościł szczery uśmiech...
Nie jest to do końca optymistyczna książka, mimo faktu, iż posiada piękny morał. Prawdziwy morał. Najwięcej dają Ci, którzy sami mają najmniej. Życzliwość ludzka w dzisiejszych czasach to wyczyn. A przecież powinno to być normalne, na porządku dziennym... Książka pokazuje nieidealne życie ludzi, biednych, bogatych, szczęśliwych i nieszczęśliwych. Pokazuje także, że Duch Świąt istnieje, a jego moc jest wielka, potężna i niespodziewana.
Książka ma w sobie coś z "Opowieść Wigilijna". Może dlatego ma w sobie ten całkowicie odmienny urok. Nawet, gdy serce momentami "płakało", dalej czytałam. I w głębi duszy, jestem zadowolona z lektury.
Czy polecam? Tak, chociaż książka jest bardzo specyficzna i nie każdemu może przypaść do gustu. Wiekowo jednak najmłodszym bym nie czytała. Za ciężka ze swoim smutkiem. Dla tych starszych polecam jak najbardziej, mogą pewne rzeczy zrozumieć, przyswoić.
Tak więc... Jeśli ktoś się skusi... Życzę miłej lektury 🙂