Dorota Terakowska ostatnio dosyć często pojawia się na mojej półce i powoli staje się moją ulubioną polską pisarką. Do tej pory jeszcze żadna z jej powieści mnie nie zawiodła i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jej fabuły idealnie trafiają w mój gust, Terakowska porusza interesujące mnie tematy i dodaje do tego dużo akcji, z czego powstają piękne historię, zawsze z jakimś mądrym przesłaniem w tle.
"Tam gdzie spadają anioły" to historia pięcioletniej zaledwie Ewy, dosyć dojrzałej mimo młodego wieku. Staje się ona świadkiem walki Aniołów-złego i dobrego. Niestety ten dobry przegrywa, a tym samym Ewa traci anioła stróża. Teraz nie ma już obrońcy, który ostrzegał ją i chronił przed niebezpieczeństwami. Mimo, że był on pozaziemską istotą, Ewa zawsze mogła liczyć na jego siłę i miłość. Jednak nie tylko dziewczynka jest w trudnej sytuacji. Ave, jak nazywa się pokonany anioł stróż, także potrzebuje pomocy. Tylko czy zamiana ról jest możliwa, a człowiek może stać się stróżem anioła? Tym bardziej, że tym kimś jest pięcioletnie dziecko?
Fabuła wydaje się być na pierwszy rzut oka fantastyczna i trochę taka jest, jednak więcej niż fantastyki, jest tu raczej metafory. Anioły, dobro i zło, zamiana ról, to wszystko próby pokazania odwiecznych dylematów ludzkich. Dorośli, młodzież i dzieci, wszyscy stają przed tym samym problemem, sztuką bycia dobrym, życia w zgodzie ze sobą i innymi ludźmi, a to trudne w świecie pełnym pokus. Terakowska kreując złego i dobrego anioła ukazała dwa typy ludzi i to, że choć pozornie zło wygrywa częściej i jest silniejsze, to jednak dobro wcale nie jest bezsilne i nie da się go pokonać, można je jedynie stłamsić, ale z pomocą innych zawsze też i wzniecić od nowa. Jest to główna lekcja płynąca z książki.
Oprócz takich szlachetnych celów, autorka stworzyła też wiele innych pozytywnych rzeczy. Są to nie tylko wspaniała i dynamiczna akcja, ale i wyraziści bohaterowie i liczne wątki nadające całości specyficznej atmosfery i charakteru. Jak wspominałam, główną bohaterką jest Ewa, pięciolatka, ale gdyby nie to, że autorka poinformowała nas o jej wieku, nigdy nie przypuszczałabym, że jest tak młoda. To dojrzała, dzielna i niezwykle silna oraz mądra dziewczynka, która przewyższa swym rozumem i odwagą wielu dorosłych. Rozumie więcej niż jej rówieśnicy, a nawet otaczający ją dorośli. W piękny sposób Terakowska zawarła tu mądrość, mówiącą o tym, że dzieci choć małe, także mają w sobie niesamowite pokłady życiowej wiedzy i uczuć, czego często się nie widzi i nie docenia.
Niedługo przed końcem książki akcja znacznie przyspiesza, rozpoczyna się już ta "właściwa" walka Ewy i jej anioła ze złem. Nie będę zdradzać szczegółów, ale jest to ciekawe także z punktu widzenia rodziny dziewczynki, która poniekąd także ma czynny udział w tej historii. Dla mnie zakończenie jest satysfakcjonujące i ciekawe. Szczerze mówiąc chyba nie zmieniłabym niczego, nawet gdybym miała taką możliwość i myślę, że to chyba najlepsza recenzja dla każdej książki. Od początku do końca powieść ciekawiła, wciągała w fabułę i sprawiała, że mimowolnie trzymało się kciuki za powodzenie "akcji ratowniczej" Ewy i dlatego polecam ją wszystkim, którzy szukają naprawdę dobrej książki na deszczowe wieczory.