Po książkę "Anara" Marcina Zajdlera sięgnęłam z ciekawości. Opis przemówił do mojej duszy Książkoholika i pomyślałam, że złamię bariery mojej "abstynencji" względem powieści fantasy. Zawsze gdy zabierałam się za ten gatunek, coś mnie od niego odciągało, jakieś bardziej wyczekiwane premiery, czy też to, że po prostu fabuła była dla mnie za nudna. Tak oto przełamując swoją mentalną zaporę na temat książek fantasy, sięgnęłam po tą oto powieść.
Książka przedstawia losy osiemnastoletniego Aleksa, który nie ma łatwego życia. Wychowywany przez przyjaciela rodziny – barmana, który stara się zapomnieć o przeszłości. Nie znał swoich rodziców, a dziadek porzucił go w dzieciństwie zostawiając na pamiątek srebrny wisiorek, skrywający pewną tajemnicę. Chłopak cierpi nie tylko z powodu braku kontaktu z najbliższymi, ale również z powodu dręczących go sennych koszmarów i tajemniczych szeptów. To właśnie dzięki nim przypadkowo odkrywa przejście do innego świata. Po drugiej stronie głównemu bohaterowi przyjdzie się zmierzyć nie tylko ze śmiertelnym zagrożeniem ze strony Ar-khanu – królestwa znajdującego się w rękach samego Boga, ale będzie musiał stoczyć wewnętrzną walkę z samym sobą.
Anara to jedna z tych książek, które zdecydowanie da się polubić i darzyć dużą sympatią. Jest to powieść z barwną, ciekawą fabułą, wciągającą, co jest już dla mnie zaskoczeniem bo zazwyczaj taką książkę ciągnę miesiącami i często mam ochotę porzucić w trakcie czytania. Oczywiście, były na samym początku momenty, gdzie miałam lekkie zawahanie co do tej książki i myśl "A może źle wybrałam i się zawiodę?". Książka na początku nie zapowiadała mi się obiecująco, chociaż po opisie, cały czas dawałam jej szanse. Cóż, nie zawiodłam się.
Zacznijmy od bohaterów bo tutaj moje serce skradły kilka takich osób: Samira, Ayame, Mei - to jedne z moich ulubionych, postaci w książce. Pokazały niesamowitą twardość i waleczność, która tak mi się podoba i którą tak cenię. Zawsze takich charakterów szukam w powieściach a więc bardzo się ucieszyłam na "widok" charyzmy tych postaci. Główny bohater Aleks, na początku spędzał mi sen z powiek. Od pierwszych stron powieści nie zapałałam do niego "miłością". Denerwowała mnie jego postawa, irytowała i z lekka odpychała. To się zmieniło gdy Aleks trafił do Ar-khanu i zaczął mieć przebłyski "Drugiej Strony" swojego jestestwa oraz to jak w czasie pobytu w magicznej krainie zmieniało się jego postępowanie i spojrzenie na wiele spraw. Po głębszych przemyśleniach, gdy skończyłam książkę, doszłam jednak do wniosku, że nawet go polubiłam i szkoda mi było, że jego przygody się skończyły (JAK NA RAZIE :D), bo zdecydowanie łaknęłam więcej i więcej i jeszcze raz WIĘCEJ.
Styl autora i to jak potrafi oczarować czytelnika swoim opisem lokacji, akcją i samymi dialogami też jest fantastyczny. Jeszcze nigdy nie bawiłam się tak dobrze przy książce fantasy. Zaskakująca i porywająca fabuła, umiliła mi czas o każdej porze dnia i nocy. Gdy skończyłam książkę z przykrością patrzyłam na napis "Koniec części pierwszej", zaciekawiona jak nigdy, dalszych przygód w Ar-Khanie.
Podsumowując moją recenzję, warto i jeszcze raz warto, złapać w dłoń tą powieść, może nie dla samego Aleksa, ale zdecydowanie dla tych lokacji, które zostały opisane w książce oraz dla samej fabuły, bo na pewno od niej się nie oderwiecie (a jak nie to niech mnie kule biją :P )
Dziękuję za przeczytanie książki, Wydawnictwu Psychoskok.