Przyznam szczerze, pisałam już nie raz, nie znoszę kryminałów, ale chyba powoli przekonuję się do tego typu literatury... Może mam jakiś uraz, moja mama ogląda tylko kryminały i o ile pamiętam, zawsze tak było... Moja koleżanka zamęczała mnie cyklem o detektywie Poirot. Stąd ta niechęć? Wszystko jedno...
Zaczęłam czytać "Gdzie jesteś, Amando?", ponieważ dostałam książkę od koleżanki. Przeczytałam wcześniej "Rzekę tajemnic" tego samego autora, spodobało mi się bardzo, więc powiedziałam sobie: czemu nie? Po 10 stronach już nie mogłam odłożyć książki. Powód? Szukanie odpowiedzi na tytułowe pytanie? Między innymi, ale równie ważne były pytania o ludzką psychikę, podejmowane codziennie decyzje, konsekwencje naszego działania, czy cel uświęca środki i czym jest dobro? Czytając książkę, trzeba zadać sobie szereg podobnych pytań. Dziwne... Kryminał... czyli literatura raczej "rozrywkowa".... a ja nie mogłam przegonić głęboko egzystencjalnych myśli z pogranicza psychologii, teologii i filozofii. Nie mogłam też jednoznacznie odpowiedzieć sobie na pytanie, co zrobiłabym na miejscu głównego bohatera? Jak go ocenić? Gdzie leży granica między dobrem a złem? Jedno jest pewne - nie ma w tej historii postaci krystalicznych... a każda z nich zmusza nas do zajęcia określonego stanowiska i zweryfikowania swojego systemu moralnego i kodu zachowań...
Mała Amanda znika, ma zaledwie 4 lata, nikt nie wie, co się z nią stało. Matka niewiele pamięta i mało interesuje się sprawą odnalezienia córki. Wplątana w porachunki gangów narkotykowych, uwikłana w sieć prostytucji i handlarzy żywym towarem, nie zdaje sobie sprawy, czym jest prawdziwe macierzyństwo i jaki dom należy stworzyć dziecku. Amanda znika, zaczyna się gorączkowe poszukiwanie... z każdym dniem szanse odnalezienia jej żywej maleją... Dwaj przydzieleni do sprawy policjanci, Broussard i Poole, są tuż przed emeryturą i mają już dosyć widoku znajdowanych w piwnicach ciał dzieci. Są zmęczeni podłością tego świata, niepowodzeniami, których konsekwencją jest zawsze śmierć niewinnego macla. Ich świat jest mroczny i zły. Ale kolejny raz podejmują walkę o życie niewinnego dziecka. Pomagają im prywatni detektywi, Patrick Kenzie i Angela Gennaro, początkowo niechętnie, w końcu angażują się w sprawę. Kim są? Noc cóż. Znają świat przestępczy, jak własną kieszeń i można odnieść wrażenie, że bardziej do niego należą niż do tzw. "porządnych obywateli". W ich przeszłości można doszukać się kilku niewyjaśnionych spraw (morderstw?), a metody, jakie stosują są, powiedzmy, "na granicy prawa".
Każda kolejna strona książki to nowy trop, jak w wielkiej układance, w której klocki wzajemnie do siebie nie pasują. Szukając Amandy, nie zauważamy, o jaką stawkę toczy się gra... gra pozorów, kłamstw, gra o życie wielu osób, nie tylko jednego dziecka... Nie widzimy, kto jest dobry, a kto zły, jakie panują reguły, co można poświęcić i w imię czego? Co w życiu jest najważniejsze? Prawo czy dobro dziecka? Prawda czy kłamstwo? Matka czy dziecko? Czy złe prawo nadal obowiązuje, czy można je obejść? Czy można samemu wymierzyć wyrok?
Powieść jest tak mroczna, jak zakamarki ludzkiej duszy, do których nie mamy odwagi zaglądać. Może nigdy nie zadamy sobie pytań, na które odpowiedzi szukają bohaterowie, z obawy przed tym, co możemy odnaleźć?
Świat nie jest czarno-biały... Ma wiele odcieni szarości...
Anna M.
ZAPRASZAM na mój blog
annamatysiak.blogspot.com