Europa alternatywna, czyli nasze podróżowanie recenzja

Chyba nie ma dla mnie nadziei, ponieważ stale daję się nabierać na to samo. Obiecywałem sobie, że nie będę sięgał już po książki wydawane przez Novae Res, ale kolejny raz dałem się skusić opisowi. Lubię podróżować i mam wiele wspaniałych wspomnień ze zwiedzania Europy szlakami, których nie można określić mianem utartych. Dlatego wydawało się, że ten przewodnik autorstwa Małgorzaty Radwańskiej jest idealną pozycją dla mnie. Oto jaki opis widnieje na stronie wydawnictwa:

Brzmi świetnie. Ale wcale tak nie jest. Nie znajdziecie w tej książce pasjonujących historii. Nie znajdziecie przede wszystkim obiecywanych praktycznych wskazówek - jak wybrać cel, jak się przygotować i co spakować. Raczej strumień świadomości autorki i całą masę najróżniejszych myśli, które wymagały by naprawdę solidnej pracy redaktorskiej, aby ów zbiór mógł pretendować do miana przewodnika.

W książce ciężko się odnaleźć. Na absurd zakrawa to, że nie znajdziecie tu nawet prostego spisu treści. W przewodnikach jest to rzecz konieczna - abyśmy mogli odnaleźć interesujący nas rozdział. Do tego rozdziały nie zaczynają się nawet od nowej strony. Otrzymujemy morze tekstu, i kilka rodzinnych zdjęć w kolorze na samym końcu książki. To dyskwalifikuje tę książkę jako przewodnik.

Treść również nie przypomina tego do czego przywykliśmy w przewodnikach. Niewiele tu ciekawostek, jeszcze mniej konkretnych informacji. Wskazówki ograniczają się zazwyczaj do tego, że autorka pisze o tym, że było drogo, albo nie zapłacili za parking, ale nikt ich nie sprawdził. Przypomina to raczej bloga czy wpisy z profilu na facebooku, i to też nie najwyższych lotów. O ile mogę przymknąć oko na techniczne mankamenty, to jednak czytanie o tym, co autorka stwierdza autorytarnie o otwartości i kulturze Londynu, po tym jak spędziła tam jeden dzień, marnując pół dnia na szukaniu tańszego obiadu i kończąc na jedzeniu burgera pod miastem - to wyczerpuje moją cierpliwość. Stwierdzenie, że w Hyde Parku nie było nic ciekawego i narzekanie na to, że było trzeba prowadzić wypożyczone rowery, było już ponad moje siły.

Nie wiem kto namówił autorkę na wydanie wspomnień w ramach książki. Nie dziwię się jednak, że "dzieło" to ukazało się nakładem Novae Res. Niestety pasuje poziomem do wielu innych, na które się wcześniej już naciąłem.

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.