Czy kiedykolwiek chcieliście posiadać jakąś supermoc? Na pewno tak. Moim dziecięcym marzeniem była telekineza, czyli zdalne poruszanie przedmiotami z pewnej odległości. Na marzeniach poprzestałam, chociaż zdarzało mi się kiedyś próbować jakichś sztuczek. Z supermocami, i to z nie byle jakimi, mamy do czynienia w debiucie Kamila Hajduka, o którym tym razem chcę Wam trochę opowiedzieć.
Akcja powieści rozpoczyna się, gdy naczelny Architekt Moskwy, Bereszenko wysyła swoich najemników do pogrążonej w chaosie Warszawy, aby odnaleźli i pozbyli się fizycznej postaci Tadeusza Szewczyńskiego. Ma w tym swój cel. Chce przejąć kontrolę nad całą materią i tym samym władzę absolutną wśród Architektów. Tymczasem w Warszawie Konrad, były uczeń Tadeusza, poszukuje Kamila, który po walce z Dopplerem został mocno poturbowany. Nie jest to łatwe w zniszczonej, chylącej się ku upadkowi Warszawie. Atak wirusa, trzęsienia ziemi, fale pożarów i inne plagi nawiedzające Warszawę to dopiero początek wydarzeń, które wstrząsną całą ludzkością. Jaki mają z tym związek Architekci i Czyściciele materii?
Ojciec zawsze go uczył, że nawet z najbardziej beznadziejnej sytuacji można wyjść bez szwanku, chyba że jest to śmierć. Dopóki żył – nie miał zamiaru się poddać.Wspomniałam we wstępie o supermocach nie bez powodu. Otóż bohaterowie powieści Hajduka mogą się pochwalić bardzo oryginalnymi umiejętnościami. Jedni z nich – Architekci – potrafią z pomocą specjalnych urządzeń niszczyć materię, z której stworzony jest człowiek lub przedmiot. Inni – Czyściciele – są po to, aby niszczyć Architektów. Mają moc, dzięki której wyczuwają aurę Architekta i jeśli mają go zniszczyć, będą tropić go tak długo, aż wykonają swoje zadanie. To jednak nadal nie wszystko. Architekci potrafią tworzyć Dopplery, czyli swoje własne odbicie zrobione z cząstek materii. Takie drugie „ja” może być bardzo pomocne, jeśli potrafi się je kontrolować. W innym wypadku staje się osobnym bytem, wyposażonym w najgorsze cechy swojego pierwowzoru i własną świadomość. Taki Doppler staje się niezwykle niebezpieczną jednostką. Architekci, Czyściciele i Dopplery to nie są jedyne niespodzianki, jakie czekają na czytelnika w tej powieści. Akcja książki dzieje się w przyszłości, otrzymujemy więc dość ponurą, przygnębiającą i realistyczną wizję tego, co kiedyś może stać się udziałem również naszego świata. Z groźnym wirusem już mamy do czynienia i aż strach pomyśleć, co może być następne. Autor w swojej książce bardzo dobrze połączył dystopijną wizję świata z interesującym urban fantasy. Dodał do tego elementy psychodelicznego thrillera, dzięki czemu książka wciąga, intryguje i chce się ją czytać, nawet mimo pewnych utrudnień, o których opowiem za moment.
Stworzony przez autora świat przedstawiony jest ciekawy na tyle, że chce się go poznawać. Fajnie, że akcja powieści została osadzona w Warszawie i w Moskwie. Postapokaliptycznym klimatem książka nieco przypomina „Sybirpunk” Gołkowskiego, jeśli więc szukacie czegoś podobnego, możecie spróbować z „Architektami”. Wydaje mi się, że ta historia lepiej nadawałaby się na szklany ekran. Głównie dlatego, że coś utrudnia jej odbiór w tej postaci, w jakiej jest dostępna. Na początku w ogóle nie mogłam się w tej opowieści połapać. Rzeczywiste wydarzenia przeplatają się ze wspomnieniami i wizjami bohaterów, co z jednej strony ułatwia ich poznanie, z drugiej wprowadza nieco chaosu. Podczas lektury trzeba się skupić, to nie jest łatwa i lekka powieść. Jest bogata w pojęcia z dziedziny fizyki, które nie dla wszystkich będą zrozumiałe. Jest też dużo scen, które wydają się być z pogranicza jawy i snu. Niby coś jest realne, a potem okazuje się wcale takie nie być, a właściwie tak naprawdę nie wiemy, jakie jest. Intrygujący jest to zabieg, po raz kolejny jednak wprowadzający zamęt. Nie do końca jestem pewna, czy wiem, o czym jest ta historia, bo nie jestem przekonana, czy wszystko prawidłowo zrozumiałam. Niemniej jednak uważam, że jest to ciekawa, warta poznania opowieść. Na szczególne uznanie zasługuje obraz stworzonego przez autora świata przyszłości, w którym rządzi chciwość i chęć posiadania władzy absolutnej, w którym człowiek traktowany jest jak zbędny balast, nie mający prawa istnieć. Ogromne brawa należą się autorowi za pomysł na zdecydowanie niebanalnych bohaterów i za konsekwentne prowadzenie postaci. Sporym szokiem jest dla mnie fakt, że nie udało mi się w powieści nikogo polubić. Każda postać jest w jakiś sposób zła. Nawet ci, którzy początkowo sprawiają wrażenie dobrych, okazują się zupełnie inni niż ich postrzegamy na początku. Najważniejsze jednak, że nie ma w powieści dwóch takich samych postaci. Każda jest inna i charakteryzuje się czymś więcej niż tylko tym, że jest zła. Nawet owo zło u każdego przyjmuje zupełnie inną formę. Udały się autorowi postacie i za to ogromne brawa. Podoba mi się również nadanie im tak niepospolitych umiejętności. Nigdzie również nie czytałam o manipulowaniu materią, co było dla mnie bardzo przyjemną odmianą. Książka jest mroczna i brutalna, autor nie cacka się z czytelnikiem i za to również plus.
Jak widzisz i zapewne czujesz, Doppler wydaje nam się realną postacią, a tak naprawdę swój obraz w naszym świecie zawdzięcza nam. To nasze umysły zasilają go energią i utrzymują w skupieniu.Chociaż książka „Architekci. Czyściciele materii” nie jest pozbawiona wad, warto się z nią zapoznać. Ciekawa, pesymistyczna wizja świata w połączeniu z niebanalnymi bohaterami i psychodelicznym klimatem robi dobrą robotę. Ta niesztampowa, świeża i mocno zakręcona powieść pokazuje, że bogata wyobraźnia autora jest nieograniczona i że jeszcze nieraz autor nas zaskoczy. Polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Architekci. Czyściciele materii” Kamil Hajduk – maitiri_books (wordpress.com)