”Przepiękna historia o największym i najsilniejszym uczuciu – o miłości. Opowieść o nadziejach, o radzeniu sobie z przeciwnościami losu oraz o sile życia. Niezapomniany klimat pozwolił mi zatracić się w tej książce. Bohaterowie pozwolili się pokochać. Ja natomiast pozwoliłam się ponieść jednej z lepszych historii miłosnych jakie czytałam.
Kocham wzruszające powieści, kocham zamykać się w pokoju i czytać, aż sen nie pozwoli na pozostanie w rzeczywistości. Uwielbiam błądzić po stworzonym przez pisarzy świecie, po ich bajce, nie myśleć o niczym inny, być przez chwilą inną osobą, przeżywać pierwszą miłość jeszcze raz… Wszystko co kocham, odnalazłam właśnie w tej książce.
Główną bohaterką jest Hania, młoda nauczycielka języka polskiego, która przeszła w życiu więcej niż niejeden z nas. Mimo wieku, nie myśli już o miłości, czy rodzinie. Szczęście dla niej nie jest przepięknym uczuciem, szczęście jest straszne. Dlaczego? Ponieważ, gdy szczęście utracisz, poczujesz się jakbyś spadł z wieżowca, powinieneś umrzeć, ale nie tym razem, musisz żyć i cierpieć. Pewnego dnia poznaje Mikołaja, młodego architekta. Bohaterka nie bierze go nawet pod uwagę, żyje swoim życiem, bez marzeń, bez miłości. Mikołaj jednak jest mężczyzną zdeterminowanym, który dla swoich marzeń zrobi wszystko. Walczy, mimo ciągłych niepowodzeń. Poznajemy też Dominikę, szaloną przyjaciółkę Hanki. Jej energia i humor sprawiają, że wszystko wokół staje się prostsze i lepsze. Kolejną wspaniałą i ciepłą osobą jest pani Irenka. Chyba każdy chciałby mieć taką babcię. Zawsze doradzi, świetnie gotuje, jest ciepła i troskliwa. Tylko w jej domu Hania czuje się naprawdę dobrze, tylko w nim odnajduje spokój.
Ciepłość i wspaniałość osób, które zostały tu przedstawione, sprawiło że często uśmiechałam się podczas czytania. Pięknie opisane uczucia bohaterów sprawiły, że co chwilę się wzruszałam. To jedna z tych opowieści, od których ciężko się oderwać. Co prawda z główną bohaterką ciężko było mi się utożsamić, myślę że jestem bardziej jak Dominika, która wszystko robi w biegu, nie zastanawia się zbyt wiele i zwyczajnie próbuje być szczęśliwa. Mimo tego, ta niepewna siebie osóbka zdobyła moją sympatię. Również Mikołaj i jego cierpliwość do kobiety, to wręcz niespotykane. Każdy bohater był jednak całkiem realny, nikt nie robił z nich na siłę ideałów. Anna Ficner - Ogonowska stworzyła coś pięknego, o czym się nie zapomina, dzieło które wnosi nadzieję.
Mimo sporej objętości książki, nie nudziłam się ani przez chwilę i byłam w szoku, że skończyła się tak szybko. Pochłaniałam ją w mgnieniu oka. Dobrze, że druga część już czeka. Myślę, że przede wszystkim jest to książka dla kobiet, które lubią miło spędzić wieczór przy love story, który ma w sobie „to coś”. Być może wielu z Was pomyśli, że jest to jedna z tysięcy opowiastek o miłości. Przyznam, że banalne motywy się zdarzały, jednak jako całość, historia ta jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Może to autorka wpisała w nią kawałek swojego serca i marzeń.
„Alibi na szczęście” to utwór, który pozostaje w sercu na dłuższy czas. Czaruje odbiorcę i nie wypuszcza ze swoich objęć. Na smutne popołudnie książka jest idealna. Komuś, kto woli dramatyczne zdarzenia lub brutalny świat rzeczywisty, opowieść najpewniej nie przypadnie do gustu. Natomiast jeśli jesteś osobą, która od tego brutalnego świata pragnie uciec, to ta historia jest dla Ciebie idealna.