Eva García Sáenz de Urturi "Akwitania",
Jestem tak bardzo rozczarowana. Po wspaniałej trylogii Białego Miasta autorki pokazującej, że dobrze czuje się nie tylko w opowiadaniu pasjonujących historii współczesnych owianych nutą tajemnicy a przede wszystkim wywołujących niezły dreszcz, ale potrafi łączyć je również z opowieściami z zamierzchłych czasów, legendami czy prastarymi rytuałami, liczyłam na równie porywającą opowieść. Niestety "Akwitania" nią nie jest i to mimo nagród. Autorka otrzymała za nią w 2020 roku hiszpańską nagrodę Premio Planeta.
Sama historia wydaje się intrygująca, tym bardziej że dotyczy osoby, która nie jest postacią fikcyjną. Eleonora Akwitańska, jedna z najbardziej wpływowych kobiet średniowiecza, królowa Francji, a potem także Anglii, życiorys miała długi i niebanalny. Eva García Sáenz de Urturi skupia się tylko na jego kilkuletnim fragmencie, poczynając od małżeństwa kilkunastolatki z Ludwikiem VII Młodym Królem Francji aż do jej powrotu z Ziemi Świętej. Wplata jednocześnie w jej dzieje fikcyjną historię. W niej najważniejsze są dwa wątki. Pierwszym jest chęć odszukania zabójcy ojca Eleonory, drugi natomiast związany jest z chęcią zawładnięcia przez nią tronu Francji. Obok nich pojawi się jeszcze trzecia historia, trochę wcześniejsza, dotycząca porzuconego w lesie tajemniczego chłopca.
I niby wszystko brzmi dobrze, akcja powinna być wartka i niepozbawiona tajemnic, postacie natomiast pełnokrwiste, żądne władzy, tym bardziej, że książka opisywana jest jako thriller historyczny. Ja jednak w ogóle nie czułam klimatu średniowiecza (tło jest praktycznie niewidoczne) i należnego mu rozmachu, nie czułam również klimatu thrillera, nie mogłam też pozbyć się wrażenia, jakby bohaterowie zostali nagle, ze współczesnego świata, przeniesieni prawie tysiąc lat wstecz. Takie były ich rozmowy czy zachowanie. Może w oryginale brzmi to bardziej wiarygodnie niż w tłumaczeniu?
Eleonora jest mało wyrazista i dość infantylna (w sumie była w końcu nastolatką, ale rosła na niezwykle wpływową osobę), a Ludwik to znudzony życiem małolat. Bez poczucia siły, władzy, potęgi monarchii, rządzącej bądź co bądź kawałkiem ówczesnej Europy Zachodniej. Być może wpływ na mój odbiór ma również sposób narracji. Oboje wypowiadają się w pierwszej osobie, trochę tak jakby relacjonowali wycinek swojego życia i kolejnych wydarzeń bliskiemu przyjacielowi, co powoduje skrócenie dystansu pomiędzy bohaterami a czytelnikiem. Nie umiałam się odnaleźć w tak bliskiej relacji z postaciami.
A kiedy na koniec z ciekawości przeczytałam jeszcze biogram Eleonory w Wikipedii, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że opisane w nim wydarzenia były głównym źródłem informacji autorki o tej znaczącej dla historii Europy postaci. Jestem wiec zasmucona, rozżalona i zdruzgotana, ponieważ moje oczekiwania względem "Akwitanii" były naprawdę duże. Wiem, że trylogia Białego Miasta ma wielu zwolenników, w tym również mnie, ciekawa jestem zatem Waszego odbioru najnowszej powieści autorki. Dziękuję Wydawnictwu Muza za książkę.