"Lwica" to wspaniała, ujmująca opowieść. Przed sięgnięciem po tę lekturę, mimo że zakupiłam ją już jakiś czas temu, powstrzymywało mnie dotąd skojarzenie z historią najsłynniejszej chyba lwicy - Elzy, o której powstały filmy. Nie wzbudzały one mojego zachwytu i bałam się, że choć ciekawa dla mnie afrykańska sceneria, stanie się w "Lwicy" areną dla podobnej opowieści. Na szczęście tak się nie stało. Książka Katherine Scholes nie powiela schematu, za to w niemal magiczny sposób przenosi na Czarny Ląd. Dzięki rzeczowym opisom na czas lektury stajemy się mieszkańcami Afryki z wszystkimi jej niezwykłościami.
Bohaterką "Lwicy" jest Emma Lindberg, 32-letnia naukowiec, która w wieku 7 lat straciła matkę. Susan również była badaczem, wirusologiem, wysłanym przez rząd do Tanzanii, by badać przypadki epidemii nieznanej gorączki. Przez nieostrożność ukłuła się igłą, którą wcześniej pobierała próbki chorej krwi i zaraziwszy się chorobą, wkrótce umarła z dala od bliskich i w męczarniach. Emma nie może pogodzić się ze stratą matki i choć nie przyznaje się do tego, zdarzenia z dzieciństwa kładą się cieniem na jej dorosłym życiu. Za namową swego partnera zamierza zamknąć przeszłość wycieczką do Tanzanii - miejsca śmierci matki, nie przeczuwawszy, że dopiero otworzy nowy, niespodziewany i piękny rozdział swego dalszego życia.
Wszystko za sprawą poznanego na miejscu masajskiego weterynarza Daniela Oldeani i małej dziewczynki, Angel, która straciwszy matkę, musiała sama przetrwać w dzikim kraju. Na pustyni odnalazły ją lwica i jej młode. Niezwykła więź, jaka połączyła zwierzęta z dziewczynką, to świadectwo mądrości przyrody, o której my ludzie, tak często zapominamy.
Pewnie "Lwica" może wydać się ckliwa, w pewnym sensie rzeczywiście jest to baśń dla dorosłych, ale za to piękna i szlachetna. Czasem każdy z nas potrzebuje takiej historii. Ta lektura to gwarancja przyjemnie spędzonego czasu i spotkania z niezwykłymi miejscami, ludźmi i zwierzętami.