„- Masz teraz dar - powiedziała staruszka.
- Dobrze go wykorzystaj - dodał jednooki starzec.”
Ludzie od zawsze marzyli o podróżach w czasie, ale przecież wiadomo, że to nierealne. Ty też tak myślisz – do czasu aż podczas niefortunnych wydarzeń trafiasz do tego samego miejsca, tylko, że kilkaset lat wcześniej. Po początkowej konsternacji dociera do ciebie, że to nie sen ani majaki. Trafiłaś do przeszłości i najwyraźniej musisz wykonać pewne zadanie, by móc wrócić do swoich czasów…
Siedemnastoletnia Anna wraz z rodzicami spędza wakacje w Wenecji. Ponieważ jej rodzice mają inne rozrywki ona sama włóczy się po uliczkach i sklepach. Pewnego dnia trafia do sklepu z maskami, a tam osobliwa staruszka niemal siłą sprzedaje jej maskę kota. Tego samego dnia, podczas parady po raz kolejny widzi czerwoną gondolę i jej niesamowicie przystojnego pasażera. Pech chciał, że ktoś ją potrącił i wpadła do kanału. Z opresji ratuje ją wcześniej wspomniany młodzieniec. Wszystko byłoby dobrze gdyby po tym zdarzeniu Anna nie obudziła się nago i w dziwnym miejscu. Niby jest w Wenecji, ale całe otoczenie jest zupełnie inne. Okazuje się, że z roku 2009 trafiła do 1644 i ma tu coś do zrobienia. Kim jest ten tajemniczy chłopak? Co takiego musi wykonać Anna? I czy będzie mogła wrócić do swoich czasów?
Mam już na swoim koncie kilka książek o podróżach w czasie i przyznać muszę, że jeszcze ani razu na żadnej z nich się nie zawiodłam. Zawsze ciekawił mnie świat przedstawiony przez autorów oraz to w jaki sposób te podróże się odbywały. Książek o tej tematyce coraz więcej, ale pomysłów jak na razie autorom nie brak. „Magiczna gondola” ciekawiła mnie od samego początku, ale chciałam przeczekać choć trochę szum jaki wokół niej powstał. Gdy zabrałam się za jej czytanie okazało się, że idzie mi to mozolnie. Czyżbym miała się po raz pierwszy zawieść? O tym za chwilę.
Historia stworzona przez Eve Völler jest spójna i logiczna, a co najważniejsze bardzo realna. Autorka szeroko opisuje jak żyło się w XV wieku i obrazuje nam kontrast między tamtym, a naszym życiem, ale i życiem w tamtych czasach. Nie dało się nie zauważyć, że majętni ludzie żyli o wiele lepiej niż ci biedni. Dla nas łazienka, bieżąca woda, szampony, mydła i wiele innych rzeczy to podstawy by przeżyć dzień komfortowo. W tamtych czasach nie było tego. Zamiast WC był wychodek lub nocnik w pokoju, kąpiel brało się raz na jakiś czas i ewentualnie można było się tylko podmyć nad miską. Autorka oprócz tego nie wahała się wspominać o tym, że bohaterowie po kilku rundach w te i we w te byli spoceni, a po kilku dniach nie mycia włosy były sztywne i tłuste. Zdecydowanie zadbała o realizm w tej magicznej historii.
Kolejna sprawa to opisy dawnej Wenecji i zwyczajów panujących w tamtych czasach - tutaj również powieściopisarka się postarała i wszystko opisała tak aby pobudzić wyobraźnię. Do tego postarała się o ciekawe i niespotykane przeskoki w czasie. Wszystko jest dopracowane, opisy plastyczne, wydarzenia realne i gdy trzeba zaczerpnięte z jakichś źródeł tłumaczenia, dzięki czemu nie ma wrażenia, że coś bierze się z powietrza.
Jeśli chodzi o postacie to tutaj również nie mogę się do niczego przyczepić. Wszystkie, nawet te drugoplanowe, są bardzo realne, ich osobowości były przeróżne i nie raz zaskakujące. Niby poznawałam je przez całą książkę, ale przychodziły takie momenty gdy mnie zaskakiwały jakimś czynem. Oczywiście najważniejsza, jako główna bohaterka jest Anna, a zaraz po niej Sebastiano i o nich jest najwięcej, choć o nastolatce zdecydowanie więcej. Autorka skupiła się na jej emocjach i przeżyciach, co nawet i się podobało. Anna nie jest typową, zakompleksioną nastolatką. Jest odważna i działa nawet wtedy gdy nie wie do kończ co ma robić. Co do Sebastiano - to typowy chłopak, z błyskiem w oku, trochę buntowniczy, ale i czuły, odważny. Denerwuję mnie trochę wątek miłosny, lubię gdy nie jest on na pierwszym miejscu, tylko gdzieś z boku, jako dodatek. Ale gdy po około trzystu stronach bohaterowie wyznają sobie miłość, a ja za nic nie mogę przypomnieć sobie choćby kilku subtelnych scen nawiązujących do tego, że coś się między nimi rodzi, no to jest coś nie tak.
Książkę ogólnie czytało mi się bardzo dobrze, ale około pierwszych sto pięćdziesiąt stron szło mi strasznie wolno i myślałam już, że naprawdę okaże się to mój niewłaściwy wybór. Na szczęście im więcej miałam za sobą lektury tym robiło się ciekawiej. Gdy już akcja się rozkręciła i zaczęło się coś dziać wczułam się w czytany tekst, z ciekawością i nieraz niecierpliwie śledziłam następujące po sobie zdarzenia, bo jak najszybciej chciałam poznać koniec tej historii. Podobały mi się opisy jakimi posługiwała się Eva Völler oraz to, że były one bardzo rzeczywiste i autentyczne. Strasznie natomiast drażnił mnie brak rozdziałów. Lubię mieć świadomość, że za kilka stron będę mogła odłożyć spokojnie książkę i później do niej wrócić, a tak ewentualnie kończyłam na jakieś scenie, zanim zacznie się kolejna. O tyle dobrze, że te były oddzielone gwiazdkami, zawsze to jakiś plus. Polubiłam Annę, Sebastiano i inne postacie i chętnie spotkam się z nimi ponownie. Pomimo małych zgrzytów książka okazała się warta poświęconego jej czasu.
„Magiczna gondola” to powieść ze średnim początkiem, ale im więcej się przeczyta tym jest lepiej. Lekka, zabawna powieść z podróżami w czasie. Napisana młodzieżowym językiem, ale nie denerwuje prostotą przekazu. Powieść może zaskoczyć, ale spokojnie, bo jeśli już to tylko pozytywnie.
*cytat pochodzi z „Magiczna gondola” Eva Völler
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2013/09/a-wszystko-przez-maske-i-czerwona.html