"- To ważne, aby pozostać realistą. Życie jest jak pociąg stopniowo nabierający prędkości. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla ciebie."
Trzydziestoletnia Cassie wiedzie spokojne życie pracując w nowojorskiej księgarni. W otoczeniu książek czuje, że żyje, a jej codzienność uzupełniają odwiedziny starszego pana Webbera, który umila jej czas rozmową o swoim dawnym życiu. Pewnego dnia, pozostawia na blacie niezwykłą książkę, dzięki której kobieta zaczyna swoją przygodę z magicznymi światami.
"A jeśli nie wszystkie drzwi powinny zostać otwarte?"
Taki cytat możecie znaleźć na okładce książki Browna i myślę, że trafnie opisuje całą fabułę. Odczuwam dużą trudność w opowiadaniu o tej historii bez przywoływania faktów na temat pewnych postaci, dlatego postaram się Wam ją przedstawić bezspoilerowo. Bo oprócz tego, że jest to historia o tajemniczych księgach jest to także powieść o przemijaniu, radzeniu sobie z tra•mą czy brutaln•ści. Autor stworzył prawdziwie rozbudowaną, pełną magii opowieść, której każdy element jest jak dodatkowy puzzel do naszej układanki. Początkowo trudno mi było brnąć przez fabułę, bo zarówno długie rozdziały, jak i ilość tekstu na stronie do tego nie zachęcały. Ale! Styl autora oraz sam pomysł sprawiły, że nie szło się od niej oderwać. Podzielona na siedem części historia ukazuje losy wielu, naprawdę wielu bohaterów, którzy stanowią ważną część "Księgi drzwi". Cassie to tylko początek, bo poznacie tu również Izzy, Drummonda, Lily, Azakiego, Lunda, Hugona... Poznacie Kobietę, z którą nie chcielibyście zadzierać - ona stanowi tutaj tę brut•lną część, a opisy przy jej perspektywie nieraz wywoływały we mnie zniesmaczenie. Tak jak główną bohaterkę, tak polubiłam jej przyjaciółkę Izzy. Ile to razy jej teksty doprowadzały mnie do wybuchów śmiechu! Jest bardzo zabawną postacią (teksty o sikaniu? poproszę), stąpającą twardo po ziemi, analizującą każdy element. Dobrze radzi sobie w sytuacjach zagrożenia, co wielokrotnie ukazywała na przestrzeni lektury. Jej umiejętności, a właściwie przypadkowe zmiany, sprawiły, że zyskała w moich oczach. Jeśli chodzi o system magiczny, to, o rany, trzeba się nad nim dłużej pochylić (a i tak nie starczyłoby mi miejsca do jego opisania). Jak na debiut, ta historia broni się każdym kawałkiem. Zaczynając od rozbudowanego świata, jego zasad, a kończąc na wszystkich porachunkach, które mieli do wyjaśnienia bohaterowie. Chyba jeszcze nigdy nie czytałam takiej historii. Bardzo zaskoczyła mnie swoim stylem, klimatem oraz tymi intrygującymi księgami, której jedna część tworzy tytuł powieści. Nie będę Wam pisać żadnych szczegółów, bo znakomicie zrobiła to Paulina (na ig: @bezsenneczytanie), dlatego odsyłam Was tutaj do niej. Ja za to mogę Was zapewnić, że nie będziecie mogli oderwać się od poznawania każdego aspektu "Księgi drzwi" - realizm magiczny, podróże w czasie, tajemnicze miejsca... To trzeba samemu przeżyć, by móc w pełni poczuć to "coś". Kończąc tą historię, nie mogłam wyjść z podziwu tego, co stworzył autor. Momentami głowa mi parowała od nadmiaru kolejnych nieprawdopodobnych zdarzeń. Tak powiązanych ze sobą dni, godzin, minut. Tych ciągłych podróży czy ucieczek od niebezpiecznej Kobiety. Swoją bibliotekę trzeba chronić i myślę, że tym bohaterom udało się to w idealnym tego słowa znaczeniu.
Dajcie szansę Cassie, księgom, Drummondowi. Zapewniam, że uda się im Was oczarować!
[ Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Uroboros ]