Książkę Christophera Berry-Dee "Rozmowy z seryjnymi mordercami- najgorsi na świecie" zobaczyłam na wystawie jednej z księgarni.
Przykuła moją uwagę swoją kolorystyką a później tytułem.
Autor nie był mi znany a trochę książek kryminalistycznych i konkretnie "mordercy" przeczytałam.
Na odwrocie recenzowanej książki widnieją jeszcze trzy inne pozycje tego pisarza: "Rozmowy z seryjnymi mordercami", "Rozmowy z psychopatami", "Rozmowy z seryjnymi morderczyniami"...
Sprawdziłam na internecie czy jest jakaś zachowana kolejność czytania albo czy ma ona większe znaczenie, lecz okazało się że nie...
Wybrałam ową książkę jako pierwszą, ponieważ miałam już ją w ręce a po opisie spodziewałam się czegoś makabrycznego i postaci, które mrożą krew w żyłach... ROZCZAROWANIE!
Na odwrocie możemy też przeczytać "Tym razem autor zapuszcza się jeszcze dalej, docierając do najgorszych z najgorszych".
Pomyślałam że "Rozmowy z mordercami" to taki wstęp z kilkoma osobami, którzy się kwalifikują pod słowo "seryjni", lecz jeszcze nie są osobami o których myślimy, że to nie możliwe iż tacy ludzie istnieją.
Książka już na wstępie ukazuje że tytuł jest mylny, ponieważ Berry-Dee opisuje z kim rozmawiał i jak ta rozmowa przebiegała, przytaczając kilka listów samych morderców lub osób zaangażowanych w sprawę a nie konkretnie rozmowy...
Pierwszych dwóch morderców czyli John Wayne Michael Gacy i Kenneth Alessio Bianchi (oraz jego kuzyn), są osobami, których oczekiwałam czytając tą książkę, prawdziwi seryjni mordercy i dowiadujemy się o nich wszystkiego od samego początku a nawet ich korzeni bo wiadomo że rodzice i ich psychika ma ogromny wpływ na każde dziecko. Tych dwóch mężczyzn, było opisanych rewelacyjnie i na nich dwóch autor powinien zakończyć książkę.
Kolejne trzy postacie to opisywanie masła maślanego na potrzebę grubości książki i kilka wątków oraz faktów było powtarzanych jeszcze raz, jakby pisano do debila, który zapomniał co było stronę wcześniej albo nie powiązał ze sobą prostych faktów...
Nie spodziewałam się że przeczytam coś takiego "Pozostawiam Czytelnikom decyzję czy uznać Billa Heirensa za winnego czy niewinnego; moim zdaniem nie ma absolutnie żadnych dowodów łączących go z którymkolwiek z trzech opisanych zabójstw. Mógł być złodziejem... ale mordercą? Z pewnością nie."
Jak autor w książce o takim tytule mógł napisać coś takiego? Czytałam ten cytat trzy razy i zastanawiałam się czy może być gorzej? Otóż TAK!
Jak John David Guise Cannan jest kwalifikowany pod seryjnego morderce ale bardziej by pasował do książki bez opisu "najgorsi na świecie" to Patricia Wright jest chyba wpisana tu przypadkowo! Podobno zabiła byłego męża, schwytano ją po 15latach a dowody są marne i oparte TYLKO na podstawie chęci wyłudzenia odszkodowania... Ta kobieta nie powinna się znaleźć nawet w tytule "Rozmowy z seryjnymi morderczyniami"....
Autor jako kryminolog śledczy nie wie jak się klasyfikuje osoby, o których można powiedzieć "seryjny morderca"?
Dwie gwiazdki, tylko za dwóch pierwszych morderców. Jak miałam w koszyku do kupienia jeszcze jedną książkę tego autora tak usunęłam ją od razu...
Książka pójdzie na sprzedaż, bo szkoda miejsca na półce.