Murakami za każdym razem potrafi mnie czymś zadziwić.
Tak było i tym razem. Zaintrygował, w pewien sposób zahipnotyzował, nie mogłam się oderwać i kiedy w dość nagły i drastyczny sposób akcja się zatrzymuje, czytelnik przekręca ostatnią stronę… czegoś brakuje, chce się czytać dalej.
Tengo i Aomame to główni bohaterowie tej powieści. Spotkali się w przeszłości, jako dzieci chodzili razem do szkoły. Potem ich drogi się rozeszły. Ale wszystkie wydarzenia wskazują na to, że znowu przyjdzie im się spotkać. Bo właśnie w życiu obojga dzieje się coś dziwnego, coś niespodziewanego, z czym wcześniej nie mieli styczności, pojawia się magia… Oboje przeżywają alternatywną formę roku 1984.
Aomame to instruktorka sztuk walki i jednocześnie płatny zabójca. Większość czasu poświęca pracy a gdy ma ochotę na rozrywkę umila sobie czas przypadkowym seksem ze starannie wyselekcjonowanymi partnerami. Jest samotna ale samotnością, która nie uderza, nie przeraża i nie boli.
Tengo to nauczyciel matematyki i początkujący pisarz. Nie zależy mu na stałym związku, na uczuciach, ogranicza się do jednego spotkania w tygodniu ze swoją kochanką.
Murakami na zmianę poświęca poszczególne rozdziały tej dwójce. W każdym odkrywa jakąś część ich przeszłości i wspomnień jak również wtajemnicza nas w ich teraźniejsze życie i problemy.
Jest jeszcze Fukaeri, dla mnie równie ważna postać. Pojawia się nagle w życiu Tengo, jako autorka powieści, którą Tengo ma lekko poprawić, by mogła wygrać główną nagrodę jako debiut literacki. To jest dość fascynująca postać, niby prosta i zwyczajna a jednak… Siedemnastolatka z talentem pisarskim, za to dyslektyczka, która ma spore problemy z czytaniem i pisaniem. Mówienie również nie jest jej mocną stroną. Posługuje się zdaniami najkrótszymi z możliwych, zupełnie nie stosując intonacji czy znaków. Jest w niej coś niesamowitego i nie z tej ziemi, choć sama w sobie wydaje się być zwykła.
Tak naprawdę mam wrażenie, że cała fabuła nie jest tu najważniejsza. Owszem, jest bardzo spójna i jakby bardziej „zaznaczona” niż w innych powieściach autora, z jakimi się do tej pory zetknęłam. Jest oryginalna, intrygująca i taka, jak u Murakamiego – dziwna i tajemnicza. Zawiera w sobie wiele elementów, jest niezwykle bogata i pełna szczegółów z różnych dziedzin wiedzy, nauki. Ogromny szacunek za taką wszechstronność autora jak również masę przemyśleń i trafnych porównań dotyczących życia.
Świat realny i świat magii istnieją tutaj równorzędnie, obok siebie, współistnieją i są ze sobą perfekcyjnie powiązane poprzez życie bohaterów i to, co im się przydarza. Zacierają się granice między rzeczywistością, a fikcją a wyobraźnia czytelnika zostaje pobudzona w sposób bardzo subtelny i wyważony a zarazem intensywny.
Jednak nie fabuła jest numerem jeden. Bo tutaj na pierwszy plan wybija się forma, kunszt autorski pisarza. Bo ta powieść jest genialnym połączeniem wielu gatunków i wielu stylów. Autor miesza formy, w jednej chwili potrafi przejść od tematów bardzo ważnych do kompletnych błahostek, łączy narrację trzecio i pierwszoosobową, a język zawsze pozostaje jasny i zrozumiały mimo niedopowiedzeń i licznych znaków zapytania.
Czekam na kolejne części trylogii. Tylko! Liczę, że nie pojawi się w nich tyle błędów literówek co w części pierwszej. Przeszkadzało.