Wynikiem wyborów w USA absolutnie nie jestem zaskoczony. W czasie, gdy TVN 24 uparcie łgał o „wyścigu łeb w łeb” i „wyrównanych szansach”, dobrze zazwyczaj poinformowani bukmacherzy oferowali 1,52 za zwycięstwo Trumpa i aż 2,30 za wygraną Harris.
Jeśli nie jesteś zorientowany w kursach bukmacherskich, to wyjaśnię. Kurs 2.0 odpowiada 50% szans na wygraną. Kurs 1.50 to 66%. Kurs 2.30 to zaledwie 43%. Prognozowana przewaga republikanina była więc duża, czego nam w TVN 24 nie mówiono. Ta na wskroś amerykańska przecież stacja wysłała do USA swoich największych bystrzaków i nie ustawała w wychwalaniu Harris i krytykowaniu Trumpa, zupełnie jakbyśmy to my w Polsce mieli na nich głosować. Teraz mają nosy spuszczone na kwintę i robią dobre miny do złej gry.
Nie, nie jestem fanem Trumpa, a wynik wyborów mnie nie cieszy, ale z warszawsko-amerykańskich propagandystów chce mi się śmiać. A zarazem płakać, że człowiek jest w Polsce narażony na takie informacyjne g**no.
To już naprawdę lepiej sprzedać telewizor na jakimś OLX i czytać książki. Ech, gdyby nie to, że nie lubię oglądać Netflixa na komputerze...