A było to tak: jechałem pociągiem skądś do Wrocławia. Było po czwartej rano. Jechałem do siebie po upojnej nocy. Kilka kilometrów przed dworcem głównym błysnęło mi we łbie i tak mniej więcej to brzmiało: ZET to człowiek nie chcący się wyrywać. Dobrze. Ale ktoś musi prawda? Albo i nie musi. Ale akurat trafiło, że z nas dwóch, to ja taki, żeby tego. Z nas dwóch ja, to ten, który CHCE, bo taki jes...