Nic dla potomnych
Szczegóły
Jak nowa: Książka jest w stanie idealnym. Widać, że ktoś ją czytał, bo strony mogą nie przylegać do siebie w stu procentach, ale poza tym wygląda jak nowa. Nie ma zagnieceń na stronach, są czyste. Okładka również nie ma zagnieceń poza naturalnym, niemal niewidocznym, od otwarcia książki, jest bez plam, rys czy wytarć.
Nowa: Książka jest zupełnie nowa. Nie czytana, nie otwierana. Nie ma na niej żadnych śladów używania. Mogą to być jakieś darmowe egzemplarze, nietrafione prezenty czy nagrody w konkursach, które nie trafiają gatunkiem w gust właściciela. Kupując taką książkę otrzymasz produkt, który wygląda, jak kupiony bezpośrendio z księgarni.
Bardzo dobry: Książka ma naturalne ślady czytania. Strony nie przylegają do siebie idealnie, na okładce widać zagięcia. Poza tym wygląda dobrze, nie ma dodatkowych zagięć na okładce, strony są czyste, nie są pogniecione.
Dobry: Książka jest widocznie używana. Okładka może mieć zagięcia nie tylko w miejscu naturalnego otwarcia. Strony mogą być miejscami przybrudzone lub ze śladami zagięć. Książka jest jednak kompletna, nie ma żadych ubytków w stronach, nie ma problemu, żeby odczytać tekst.
Dostateczny: Książka nosi wyraźne ślady użytkowania. Na okładce wyraźnie widać zagięcia, przetarcia czy rysy. Strony również mogą być miejscami pozaginane, a w dodatku przybrudzone. Można bez problemu odczytać tekst całej książki, żadnej strony nie brakuje. Książka może być klejona.
Słaby: Książka jest w bardzo łym stanie wizualnym - strony są pogięte i/lub przybrudzone, okładka może być częściowo zniszczona. Może nawet brakować strony tytułowej. Tekst książki jest jednak w całości, w większości powinno się dać go odczytać, jednak książka może zawierać na przykład jakieś zaznaczenia, podkreślenia. Książka może być klejona.
Lokalizacja
Wrocław
(województwo dolnośląskie)
Opis
A było to tak: jechałem pociągiem skądś do Wrocławia. Było po czwartej rano. Jechałem do siebie po upojnej nocy. Kilka kilometrów przed dworcem głównym błysnęło mi we łbie i tak mniej więcej to brzmiało: ZET to człowiek nie chcący się wyrywać. Dobrze. Ale ktoś musi prawda? Albo i nie musi. Ale akurat trafiło, że z nas dwóch, to ja taki, żeby tego. Z nas dwóch ja, to ten, który CHCE, bo taki jestem, bo przecież dobrze być kimś, kto da się czasami wypieścić życiu. Kimś przez kogo prąd codziennej egzystencji i jego rozgałęzienia w postaci ludzkiego ruchu, czynu, przejdzie, by ten, mógł ukazać to innym oczom. Waszym oczom. Twoim oczom, czytelniku. Dobrze być przewodzącym ten prąd, od kogoś, (łącząc również swój) na świat. ZET to chłopina nie chcący się wyrywać na te dalekie pola spoza, a ja? Ja to taki spod panny, i z charakteru uwielbiający eksperymentować i podejmujący (może nie zawsze odważnie, ale nawet bojąc się) ryzyko, wypływając na szerokie życia wody. Tyż chłopina. Bo co? Jo nie ze wsi? Bo co? Bimbru jo nie kosztowoł? Naszygo, lokalnygo? Bo mie bimber nosz nie zgosił przy szczupoku znod łogniska, złowionygo z naszyj pobliskij rzyki? Bo co? Jo sie tu nie wychowoł i gwaro nie godoł? Z wiekiem im dalij, i chcunc spokój mić świnty, tym człowik aj, zastanawio sie nad włosnymi korzyniami. Pyto, chyntnie słucho, a i mnij mówi. Jego teksty powstawały od 2019 do końca 2024 roku, a i moich się trochę uzbierało dokładnie przez ten sam okres; od wydania małego tomiczku pt. — „Z Uwagi Na Tekst” do chwili obecnej. Choć się po notesach piętrzą słowa niezłożone jeszcze, acz z widokiem na wiersz czy piosenkę, dotąd postanowiłem je zebrać tudzież wybrać takie, a nie inne i wydać. Mówią, że tego nikt nie czyta. W to nie uwierzę nigdy. A dla kilku par oczu wydać je, zaszczytem jest dla mnie. Ach, gdyby kto prócz mnie zaczął je śpiewać, mógłbym stwierdzić, że większego sukcesu to dzieło wyobrazić sobie nie może. Jednak ja, z pewnością nie zaprzestałbym w podnoszeniu swojej własnej poprzeczki, i w stawianiu sobie literacko-muzycznych celów. Życie nauczyło mnie już niejednego. Siedzisz przy takim bimbrze i uważnie słuchasz wszystkiego, co wokół. Los Cię klepie w plecy uśmiechając się szelmowsko i mówi: To, co dotychczas stworzyłeś, co jest ukończone, czasem swoje musi odleżeć, ale też nie każ mu zbyt długo czekać i zadecyduj spontanicznie. A gdy z tą decyzją serce prześpi pierwszą noc, będziesz wiedział, że wszystko wokół płynie. Nie czeka. Otaczać Cię będzie jeszcze tylko przez pewien czas. Później właśnie to, co zrobisz teraz, będzie o Tobie jakąkolwiek anegdotą lub opowieścią, we wspomnieniu wzruszeniem. I tak siedząc dochodzi do Ciebie, że wszystko to jest tak kruche, że pstryknięciem palców jest. Że to, co ludzie o Tobie wiedzieć będą, to ich. I co z tego? Nawet jeśli źle powiedzą, dla Ciebie to już nic, i zawsze się znajdzie ten jeden sprawiedliwy, który obroni Twoje dobre imię. A jeśli nie? To Ty chyba za życia sam wiesz, czy tyle narobiłeś głupot, a co najgorzej złego, żeby paskudniej o Tobie mówiono niż o zbrodniarzach czy tym podobnych, którzy nie dawali szans na jeszcze jeden pocałunek, na ostatnie przytulenie, na… To zaś, co Ty sam o sobie i swoje tajemnice, to Twoje i chwili ostatniej, w której zamkniesz oczy. A reszta? Wymyślona na jakąś potrzebę w tym żywym śnie. Wyimaginowana, podkreślona, pokolorowana przed powaga i pomiędzy czy na końcu dostojność. Więc o co cały ten zgrzyt? Weź człowieku wyluzuj. Po co to wszystko? Staraj się naprawdę być dobrym, rozróżniać się od zła. Czytaj, słuchaj, pisz, maluj, kochaj. Nie zniechęcaj, a ZACHĘCAJ. Bądź DOBREJ, a nie złej myśli. WIERZ, WSPIERAJ i DAWAJ NADZIEJĘ mając swoje własne ludzkie narzędzia. Posiadając moce, z których śmieje się rówieśnik, a w umyśle kosmitów budziłyby SZACUNEK. I do SZACUNKU w oczach innych dąż. Wybieraj MĄDROŚĆ, nie głupotę, choć ta wydawać by się mogło, jest lepiej opłacalna. Na krótką metę ta wygoda i wszelkie rychło otrzymane skarby, gdy jeszcze za młodu spostrzeżesz, że bez duszy nie wyznaczysz celu, bo go nie masz. Obumierasz, jakby zawsze wokół panowała zima i nie chciało się odrodzić lato. Codziennie ucz się i spróbuj na minutę osiągnąć SPOKÓJ, zwykle w takich właśnie momentach, gdy słyszysz PIĘKNO bić własnego serca, powstają najbardziej wartościowe, mające „to coś” słowa, zwroty, wiersze, teksty. Przychodzi natchnienie, i poruszenie własnego wnętrza, dzięki tym wszystkim bodźcom. Przychodzi opis i dana chwila staje się jak dźwięk smutnej trąbki, przy otwartym oknie neutralnego grudniowego wieczoru, pełnego gwiazd czystego nieboskłonu. Mateusz Nocek