Dużej odwagi wymaga dzisiaj próba sięgnięcia do suchego i pozbawionego emocji opisu wzajemnych relacji pomiędzy Polakami i Żydami. Autorka pokazuje wzajemne miłości i niechęci bez kokieterii, nie boi się trudnych rozmów. W książce są relacje o Polakach dobrych i złych, ale też o dobrych i złych Żydach. (Aleksander Rozenfeld "Kurier Lubelski")
W książeczce opisałam to, co nie mieści się w naukowym opracowaniu historycznym, a co większość ludzi czyta z zainteresowaniem, bo pokazuje człowieka. Przede wszystkim opisałam moje spotkania z ludźmi: Polakami i Żydami. Tak powstała wydana przez należące do Wojtka Kowalskiego Wydawnictwo Takt książeczka Żydzi, Polacy, czy po prostu ludzie... Podobała się. Poza dobrymi rozlicznymi recenzjami, obok publikowanego poniżej prywatnego listu red. Jerzego Turowicza, najbardziej wartościowe są dla mnie dwie bezimienne. Autorką pierwszej była sekretarka Wojtka Kowalskiego. Przeczytała pachnącą jeszcze farbą drukarską książeczkę i powiedziała: - Pani Ewo, po przeczytaniu pani książki nie mogę już dłużej być antysemitką. Po prostu nie mogę. A byłam. Tyle tylko, że o tych Żydach zupełnie nie miałam pojęcia. Teraz mam i już nie mogę. Kilka lat później prof. Bożena Wronikowska była ze studentami na objeździe naukowym w Pradze. Słysząc polski język, podszedł do niej polski Żyd, zaczął rozmawiać, a w końcu powiedział: - Dawniej nie podszedłbym do was, nie rozmawiałbym z wami po polsku. Nie znosiłem Polaków. Po prostu was nie znosiłem. Ale jakiś czas temu przeczytałem taką jedną książkę - tu wymienił moje nazwisko i tytuł Żydzi, Polacy, czy po prostu ludzie... - i nie mogę dłużej mieć pretensji do Polaków, nie mogę was nie lubić, nie mogę już być taki jak kiedyś. Warto było. Dla tej jednej Polki i dla tego jednego Żyda warto było napisać i wydać tamtą książeczkę. Ale życie toczy się dalej. W ciągu następnych 18 lat od jej wydania wyrosło nowe pokolenie Polaków i Żydów, a życie napisało kolejny rozdział moich spotkań z ludźmi na kanwie historycznych badań wokół polsko-żydowskiej historii. Ewa Kurek
W książeczce opisałam to, co nie mieści się w naukowym opracowaniu historycznym, a co większość ludzi czyta z zainteresowaniem, bo pokazuje człowieka. Przede wszystkim opisałam moje spotkania z ludźmi: Polakami i Żydami. Tak powstała wydana przez należące do Wojtka Kowalskiego Wydawnictwo Takt książeczka Żydzi, Polacy, czy po prostu ludzie... Podobała się. Poza dobrymi rozlicznymi recenzjami, obok publikowanego poniżej prywatnego listu red. Jerzego Turowicza, najbardziej wartościowe są dla mnie dwie bezimienne. Autorką pierwszej była sekretarka Wojtka Kowalskiego. Przeczytała pachnącą jeszcze farbą drukarską książeczkę i powiedziała: - Pani Ewo, po przeczytaniu pani książki nie mogę już dłużej być antysemitką. Po prostu nie mogę. A byłam. Tyle tylko, że o tych Żydach zupełnie nie miałam pojęcia. Teraz mam i już nie mogę. Kilka lat później prof. Bożena Wronikowska była ze studentami na objeździe naukowym w Pradze. Słysząc polski język, podszedł do niej polski Żyd, zaczął rozmawiać, a w końcu powiedział: - Dawniej nie podszedłbym do was, nie rozmawiałbym z wami po polsku. Nie znosiłem Polaków. Po prostu was nie znosiłem. Ale jakiś czas temu przeczytałem taką jedną książkę - tu wymienił moje nazwisko i tytuł Żydzi, Polacy, czy po prostu ludzie... - i nie mogę dłużej mieć pretensji do Polaków, nie mogę was nie lubić, nie mogę już być taki jak kiedyś. Warto było. Dla tej jednej Polki i dla tego jednego Żyda warto było napisać i wydać tamtą książeczkę. Ale życie toczy się dalej. W ciągu następnych 18 lat od jej wydania wyrosło nowe pokolenie Polaków i Żydów, a życie napisało kolejny rozdział moich spotkań z ludźmi na kanwie historycznych badań wokół polsko-żydowskiej historii. Ewa Kurek