„Delektuję się życiem, piję je małymi łyczkami niczym herbatę jaśminową z miodem”.
Cały tydzień czytałam „Życie Violette”. To było jak spacer po wszystkich porach roku, po wachlarzu emocji, po górach i dolinach czyichś żyć, po cmentarzu utraconych nadziei, mirażach wspomnień, ułudach szczęść.. Aż szkoda, że tak szybko przyszedł koniec.
Violette jest dozorczynią na cmentarzu. Jej na zewnątrz smutne życie, z bliska jest jeszcze bardziej smutne niż się wydaje, ale też pełne wiary, pokory, tak zwanej życiowej mądrości i niepozornych dobrych myśli. Violette na co dzień porządkuje groby, sprząta znicze, hoduje kwiaty. Służy zmarłym i żywym. Każdy, kto ją odwiedzi może liczyć na herbatę z pądem i dobre słowo oraz chwilę ciszy.. na wysłuchanie swojej historii lub pomilczenie w miłym towarzystwie.. Kobieta w swoim życiu usłyszała ogrom ludzkich wynurzeń, pięknych opowieści, chwytających za serce historii, żałobnych wystąpień, wypowiedzianych na głos ludzkich i nieludzkich tragedii. Sama też doświadczyła w swoim życiu zdarzeń, które burzą krew, szarpią nerwy, wzruszają, smucą.. Miała niełatwy życiowy „start”, który z odcisną piętno na jej wyborach. Uczyniła mężczyznę plastrem na swoją samotność. Dzieliła z nim życie, tak naprawdę go nie dzieląc. Los dał jej jednak największe szczęście jakie mógł dać – dziecko. A potem brutalnie ją go pozbawił.. Umarła, choć dla wszystkich była wciąż żywa. Dziś wie, ile waży dusza, że czasami ludzie są o wiele lepsi niż to po sobie pokazują, i że nie każda rana się goi, wie – co to znaczy być straconą w otchłań samotności i że każdy dzień to jednak „prezent niebios”.
Warto więc wyruszyć z nią na spacer po „jej” cmentarzu, gdzie Violette czuje się na swoim miejscu. Nie boi się duchów zmarłych, bo jedyne w jakie wierzy to jej wspomnienia, te rzeczywiste i te wyimaginowane. Jest nieco sardoniczna. Waży słowa. Żyje w rytmie pór roku i tylko głos kościelnego dzwonu przypomina jej o upływającym czasie. Wierzy w moc biedronek i w to, że „śmierć spowalnia życie” tych, co zostają żywi. I wie na pewno, że wszystko jest na chwilę.
„Życie Violette” to powieść obyczajowa napraszająca się o czułość, płacze, śmieje się, przytula. Książka przy której warto wlać sobie do herbaty naparstek porto, albo dwa i wypić za swoje zdrowie delektując się trwającą chwilą mimo wszystko.
„Życie Violette” – powieść, która zachwyciła wielu, mnie również.
Polecam.