Jeżeli interesują Cię książki o priorytetach życiowych, przy czym nie poradniki, ale dzieła beletrystyczne (jakkolwiek byłyby wycelowane niekoniecznie we mnie, starszego gościa z rodziną), to jest to niezłe new adult. Czyta się nad podziw dobrze, pomysł trafiony, choć mieliśmy go już nawet w amerykańskich sitcomach. Ale przecież jak jednym coś się w życiu wydarzyło, czemu kolejni mają nie odcierpieć swojego? Stąd zakładam, że nie jest to mocne zasugerowanie się.
Mamy Nikę, zasuwającą, niczym mały samochodzik, mamy najazd obcych de facto dzieciaków, ale które przyjmuje, mamy wywrócenie życia do góry nogami. Rozbite auto i ogólnie nieszczęścia zebrane, kojarzące mi się wprost z piosenką amerykańskiego bandu country, Sugarland - “it happens”.
W moich oczach najsłabiej wypadły dialogi dzieci, a już szczególnie wycyzelowane wypowiedzi chłopczyka, małego pacholęcia. Może redakcja “przegięła”? Sartre’a nie cytował, dobre i to.
Nieco zakwiczał realizm. Rozumiem - każda powieść tego typu wymaga przypadków, bo inaczej byłaby nudnym pamiętniczkiem. Nie listuję, ale czytelniczka/czytelnik wyczuje sporo panierki na tym, smacznym poniekąd kurczaku.
To przyzwoita warsztatowo i treściowo książka, chociaż pewnie nie jestem tu najbardziej oczekiwanym recenzentem, jako że foruję science-fiction. Ale jak ja już nie narzekam, to chyba jest to mocne? ;)
Przechwycona od znajomej. Pierwotnie - bo literki. Finalnie - podoba się. Daję tłuste 4 na 5. Polecam.