Przeczytane
przeczytane 2018
Jakże wielką przyjemnością, po nieudolnie skonstruowanych dziecięcych bohaterach Schmitta, było wędrowanie ścieżkami pamięci do dzieciństwa głównego bohatera „Zwierzeń klowna”. Żadnych wątpliwości, co do wieku chłopca, żadnych zgrzytów (tak, moja ocena „Zwierzeń” z pewnością ilustruje stan czytelniczej ulgi po niedawnej irytacji wywołanej lekturą dzieł E.-E. Schmitta; podejrzewam, że czytając „Zwierzenia” po czymś bardziej wartościowym, moja ocena mogłaby nie być tak wysoka).
Główny bohater, utalentowany mim, przechodzi kryzys twórczy wywołany m.in. odejściem wieloletniej partnerki życiowej do innego mężczyzny. Znalazłszy się w niecodziennej dla siebie sytuacji nadmiaru wolnego czasu, bohater zwierzeń wędruje myślami przez swoje życie, fascynacje, przekonania. Buntownik, samotnik, indywidualista. Ale z gatunku tych, których trudno polubić.
Krytycy uznali „Zwierzenia klowna” za najwybitniejsze dzieło H. Bölla, noblisty z 1972 roku (za „twórczość, w której szeroki ogląd rzeczywistości łączy się z wielką sztuką tworzenia charakterów, twórczość, która stała się ważnym wkładem w odrodzenie niemieckiej literatury”). Wcześniej czytałam tylko „Utraconą cześć Katarzyny Blum albo: Jak powstaje przemoc i do czego może doprowadzić”, którą oceniłam również siedmioma gwiazdkami. Podobało mi się, ale Nobel?