Na początek mogę przyznać, że w poprzednich dwóch tomach, Halt mi nie przeszkadzał. Za to w tej części, gdy nadchodził jego czas, książka przestała mi się podobać. Uważam, że gdyby ta historia opowiadała jedynie o Willu i jego przygodach, w zupełności by mi to wystarczyło!
Mamy narrację naprzemienną: Will, Horace, Halt... i to mnie lekko denerwowało, ale nic na to niestety nie poradzę.
Przejdźmy do istotniejszych rzeczy!
Moją uwagę przykuło oddanie Autora do emocji bohaterów – to o czym myśleli i jak się czuli.
Również poznajemy lepiej naszą ukochaną Evanlyn.
Jaki to był dla mnie szok, kiedy dowiedziałam się kim tak naprawdę jest to dziewczę!
Pisarz nie odłożył bohaterki na drugi plan, tylko nadal jest w głównym gronie bohaterów, co uznaję za uratowanie historii.
Podobało mi się, że mamy hardą, mocną, odważną postać kobiecą, , bo przeważnie w takich bitwach, strasznych rzeczach główne są to mężczyźni, a tu jednak kobieta też daje sobie radę w trudnych sytuacjach!