"𝙉𝙞𝙚 𝙗𝙮ł𝙖 𝙩𝙤 𝙢𝙞ł𝙤𝙨́𝙘́ 𝙤𝙙 𝙥𝙞𝙚𝙧𝙬𝙨𝙯𝙚𝙜𝙤 𝙬𝙚𝙟𝙧𝙯𝙚𝙣𝙞𝙖 𝙖𝙣𝙞 𝙣𝙖𝙬𝙚𝙩 𝙣𝙖𝙢𝙞𝙚̨𝙩𝙣𝙤𝙨́𝙘́, 𝙘𝙤𝙨́ 𝙟𝙚𝙙𝙣𝙖𝙠, 𝙟𝙖𝙠𝙗𝙮 𝙞𝙨𝙠𝙧𝙖, 𝙥𝙧𝙯𝙚𝙨𝙠𝙤𝙘𝙯𝙮ł𝙖𝙢𝙞𝙚̨𝙙𝙯𝙮 𝙣𝙖𝙢𝙞 𝙬 𝙥𝙤𝙬𝙞𝙚𝙩𝙧𝙯𝙪, 𝙣𝙞𝙚 𝙬𝙞𝙚𝙢, 𝙢𝙤𝙯̇𝙚 𝙬𝙮𝙯𝙬𝙖𝙣𝙞𝙚 𝙧𝙯𝙪𝙘𝙤𝙣𝙚 𝙥𝙧𝙯𝙚𝙯 𝙟𝙚𝙙𝙣𝙤 𝙯 𝙣𝙖𝙨 𝙞 𝙥𝙤𝙙𝙟𝙚̨𝙩𝙚 𝙥𝙧𝙯𝙚𝙯 𝙩𝙤 𝙙𝙧𝙪𝙜𝙞𝙚".
Po dłuższej przerwie od literatury obozowej zdecydowałam się siegnąć po ''Żonę Więźnia''. Ta książka była tak niezwykłym trafem, że pisząc teraz dla Was kilka słów o tej książce mam nadal ściśnięte serce.
Nie sądziłam, że aż tak bardzo poruszy mnie ta pozycja.
Sądziłam, że wszystkie tematy wojenne są juz na tyle obcykane, że nie bedzie to aż tak wciągająca lektura.
Czytając tę powieść łzy same cisnęły mi się do oczu i nie miałam ochoty w ogóle jej odkładać.
Musiałam jednak bo nie chciałam żeby się skończyła.
I teraz czuję wewnętrzną pustkę bo ta książka wyryła się tak mocno w mojej pamięci, że na pewno nie będę mogła o niej zapomnieć przez dłuższy czas.
Nie jest to tylko piękna opowieść o miłości ale też i o przyjaźni. Czasami wydaje mi się, że rozmawiając o obozach koncentracyjnych ludzie zapominają przez jak wielki terror przechodzili Ci, którzy znaleźli się tam z tych czy innych powodów. Nie mieli nikogo komu mogli się wyżalić bo każdy był w takiej samej sytuacji, a znalezienie prawdziwego przyjaciela liczyło się z cudem.
''Żona Więźnia'' pokazuje nam, że niektóre przyjaźnie były tak zażyłe, że jeden dla drugiego był w stanie oddać swoje życie.
...