“Zmęczenie materiału”, powieść z roku 2016, zainspirowana rozpoczynającym się wówczas kryzysem uchodźczym, dziś okazuje się bardziej aktualna niż w czasie, kiedy powstawała. Jej autor - Marek Šindelka- otrzymał za nią najważniejszą czeską nagrodę w kategorii Proza.
Przystępując do lektury tej książki, nie zdawałam sobie sprawy, jak niezwykle bolesna i brutalnie współczesna będzie to powieść. Jak zadrapie pod powiekami, zaszczypie i współczująco wybrzmi, gdzieś tam w głębi..
“Zmęczenie materiału” to kameralna, pozornie oszczędna historia o niesprawiedliwości, ludzkiej niegodziwości, kryzysach świata, które odbijają się i objawiają najmocniej w zapaści obyczajowości, moralności.
Z ogarniętej wojną Syrii uciekają dwaj bracia, ich drogi rozchodzą się, i choć mają wspólny cel, nie docierają do niego razem. Młodzi ludzie, rozdzieleni w drodze do lepszego świata, choć - jak się ostatecznie okaże - wyobrażenia drastycznie mijają się z faktami. Wyśnione bezpieczeństwo przeradza się w paraliżującą samotność, strach, uprzedmiotowienie. Gdzie kończy się i zaczyna granica człowieczeństwa? Gdzie ona przebiega i co znajduje się poza słupami granicznymi?
Obok uchodźców pojawia się “zwykły człowiek”, tworząc czasem przedziwny krąg, rozpędzający się sukcesywnie do czynienia zła, natychmiast się za nie rozgrzeszający. Bywa, że ktoś krzyknie w ostatniej chwili “stop”, nie zawsze..
Historia imigrantów jest dla mnie w powieści Šindelki przede wszystkim punktem wyjścia do rozważań na temat natury ludzkiej i kondycji naszych czasów. To opowieść o postępującej w zatrważającym tempie społecznej dehumanizacji, obojętności, braku wrażliwości i empatii. Europa, czy to jeszcze brzmi dumnie?
"Zmęczenie materiału" to powieść, która stawia dużo pytań, nie narzucając jednak nawet kierunku odpowiedzi. Autor nie moralizuje, nie wskazuje konkretnych winowajców. Czytelnik- niczym cień jednego z braci, porusza się po opłotkach miast, szukając schronienia, ma jednak przeciwko sobie nie tylko ogrodzenie, drut kolczasty, zobojętnienie czy wrogość tubylców, musi również walczyć z wyczerpującym go zmęczeniem, głodem i lękiem. Miało być dobrze, jednak boli na ciele i duszy..
Jakie to uczucie być całkiem samemu, w zupełnie obcym, nieprzyjaznym, nieoswojonym terytorium? Nocą bohater wyrusza z ośrodka detencyjnego w poszukiwaniu brata. Kieruje się na północ, wierzy, że niedługo nie będzie już sam..