Po lekturze kilku ostatnich książek Johna Grishama odnoszę wrażenie, że autor eksperymentuje z nowymi pomysłami. Nadal pisze thrillery prawnicze, ale… „Apelacja” zaczyna się (a nie kończy) od wyroku skazującego, a „Zeznanie” startuje od kary śmierci, która ma zostać wykonana za kilka dni.
Donté Drumm, dziewiętnastoletni Afroamerykanin, w 1999 został skazany za uprowadzenie, zgwałcenie i zamordowanie białej cheerladerki, Nicole Yarber Drumm i Yarber uczęszczali do ostatniej klasy Liceum Miejskiego Slone. To Południe Stanów, więc szkoły zostały zintegrowane rasowo już jakiś czas temu, ale kościoły i kluby jeszcze nie i zapewne długo jeszcze nie.
Prawnik dziewięć lat walczył o życie oskarżonego, a kiedy wyrok zapadł, wraz z wielebnym Keithem, starał się nie dopuścić do wykonania kary śmierci.
Czytelnik prawie od razu informowany jest, że to nie Donté Drumm popełnił zbrodnię, choć do niej się przyznał. Prawdziwy morderca postanowił wyznać prawdę, ale – jak się okazało w USA, a dokładnie w tym stanie – wcale nie oznacza to automatycznie uwolnienia Dontégo.
Trochę za dużo kwestii religijnych związanych z fabułą w niewielkim stopniu lub wcale. Poza tym bardzo dobre czytadło.