[...] kiedy szturcham złote kółeczko na drugiej dłoni. Symbol miłości. Detal o dwóch twarzach, szarpiący mnie w tę stronę, w którą akurat mu odpowiada. Czując spływające po policzkach łzy, mrugam wolno i pozwalam słonym kroplom przepełnionym goryczą kapać na moje drżące dłonie.”
Życie Susan wydaje się idealne dom, mąż, córka i firma, ale to są tylko pozory bo tak naprawdę już dawno jej małżeństwo przestało istnieć. Po namiętności i miłości zostały tylko wspomnienia. Mąż ją odtrącił i nie liczy się w ogóle z nią, a ona nie wie dlaczego. Co takiego się stało, że z kochającego, wrażliwego mężczyzny stał się taki oschły i zimny? Kobieta jest już zmęczona ciągłą walką i powoli się podaje, ale boi się odejść. Jest wykończona fizycznie i psychicznie. A gdy pewnego dnia pojawia się młody Brett z którym ma współpracować. Obawia się tego bo budzi on w niej uśpione uczucia i coraz ciężej jest jej być obojętną na nie i jego bliskość.
Dokąd zaprowadzi ich ta relacja? Co takiego ukrywa jej mąż? Czy Susan pozna prawdę?
Nie potrafiłam się oderwać od tej książki. Autorka stworzyła majstersztyk tajemnic i sekretów które chcemy poznać. Pragniemy dowiedzieć się prawdy, ale nie jest nam to dane. Genialna fabuła. Bohaterowie doskonale wykreowani. Miks emocji targał mną od pierwszej kartki do ostatniej, a najczęściej była to złość. Susan jest twardą kobietą, ale każdemu kiedyś kończy się cierpliwość gdy ciągle odbija...