Pisał tak jak żył, żył tak jak pisał. Odważnie, szczerze i prawdziwie. Nic więc dziwnego, że jego legenda z roku na rok rośnie, a jego nazwisko wymienia się wśród największych rosyjskich pisarzy. Bo Jerofiejew będąc jednocześnie kontynuatorem i spadkobiercą rosyjskiego realizmu stworzył indywidualny, charakterystyczny i rozpoznawalny styl, który w późniejszych latach doczekał się wielu kontynuatorów. Tym bardziej, iż tworzył w podłych czasach i w podłym miejscu. Każdy, kto zna "Mistrza i Małgorzatę" Bułhakowa wie, czym była Rosja radziecka, czym była literatura w państwie sowieckim. A jednak mimo ogólnego zniewolenia Jerofiejew, stojąc z boku, pozostał wolny i niezależny. Ale cena, jaką zapłacił za swą wolność, była bardzo wysoka. "Zapiski psychopaty" boleśnie tę cenę unaoczniają. Niewielkie, niedawno odnalezione (jak twierdził Bułhakow: rękopisy nigdy nie giną) i ujawnione kilka lat temu, są zdumiewająco dojrzałym "głosem wewnętrznym" młodego, wówczas osiemnastoletniego dobrze zapowiadającego się literata. "Głosem" będącym rodzajem dziennika, pamiętnika lub notatnika... choć w gruncie rzeczy żadne z tych określeń nie oddaje ostatecznego sensu dzieła. Bo w Zapiskach... odnajdujemy zarówno przemyślenia, wspomnienia czy ulubione cytaty Jerofiejewa jak i dyskusje prowadzone w gronie przyjaciół i znajomych. Mimo młodego wieku autora, rozpoznajemy już charakterystyczny jerofiejewowski styl, liczne motywy i tematy, które pojawią się w jego późniejszej twórczości. Ale nie to stanowi o sile dzieła. Zapiski... to przede wszystkim wstrząsający opis mentalności czy też głęboko ukrytej świadomości "człowieka radzieckiego". Opis, jaki nigdy wcześniej nie pojawił się w rosyjskiej literaturze. Opowieść o udręce człowieka - wrażliwej jednostki - wciągniętego w wiry okrutnej i nieczułej historii. Chłodna, rzeczowa, zdystansowana, świadoma wszelkich ograniczeń i pozbawiona złudzeń. Bezkompromisowa i bardzo bolesna, choć wolna od niepotrzebnej martyrologii i brutalności.