W Polsce autyzm u dorosłych to temat wciąż mglisty, jako że diagnozuje się głównie dzieci, a każde odstępstwo od przyjętej normy zachowań jest wydziwianiem i dramatyzowaniem. Wychowanie wśród takich głosów potęguje wyrzuty sumienia, nakręca zaburzone postrzeganie swojej osoby, zmusza do zagłuszania potrzeb. Ile osób nieneurotypowych nigdy nie zrozumie swojego odczuwania świata? Ile osób z autyzmem będzie wciąż i wciąż próbowało się wpasować w ramy? A ile z nich jak Kasia Mazur pójdzie na terapię i w końcu lepiej zrozumie świat emocji oraz relacji? Czasy się zmieniają, więcej mówi się o różnicach w odbieraniu świata, psychiatria cieszy się coraz większym zaufaniem, a tytuły pokroju „Zamaskowana“ to głos fali owych zmian. Bo to historia o neuroróżnorodności, depresji, nerwicy, przemocy ze strony rówieśników oraz trudnej relacji z rodzicami. Historia o tym, jak inaczej patrzymy na nasze funkcjonowanie, gdy pracujemy nad tym razem z terapeutą.
Kasia Mazur opowiedziała swoją historię, a choć momentami zabawiła się emocjami czytelnika, więcej w tym było humoru oraz ciepła, niż przed lekturą mogłam się spodziewać. Autorka poruszyła tematy, które stricte związane są z autyzmem — jak meltdown, shutdown, stimy, maskowanie — ale radzenie sobie z nimi to coś uniwersalnego, co ułatwia funkcjonowanie. Opisała to z punktu widzenia zwykłej jednostki, nie psychologa i nie lekarza, a postawiła przede wszystkim na szczerość, która do mnie przemówiła. Czytając czułam ulgę, a na pew...