Jest to książka która przede wszystkim ''cierpi'' na przesyt. Przesyt postaci, przesyt wydarzeń, przesyt domorosłej psychologii, przesyt dziwnych wypadków i nieszczęść zdarzających się jednej osobie. A już po wypadku Jolanty, autor poleciał całkowicie ''po bandzie'' i to z prędkością kolejki górskiej z wesołego miasteczka. Niestety nie podzielam pozytywnych opinii na temat tej lektury, a już na pewno nie podzielam zdania iż autor zna się na kobietach, wręcz odwrotnie.
Postacie kobiece które stworzył i słowa przez nie wypowiadane pozwalają mi stwierdzić iż autor albo na kobietach nie zna się ani trochę, albo w jego życiu występują tylko mniej lub bardziej niezrównoważone kobiety. Zresztą próbowałam znaleźć w internecie jakieś informację na temat autora. Jak się okazało bardzo to tajemnicza postać, gdyż jedyna pewna o nim informacja to ''brak danych''.
Ale wracajmy do kobiet, postaci wykreowanych przez pana Podgórskiego. Weźmy Jolantę, główna bohaterka, kobieta, co tu dużo mówić, już nie w wieku nastoletnim, w posiadaniu męża i dorosłego samodzielnego syna. Jola ma też pewien bagaż złych doświadczeń, zaginięcie pierwszego męża. I ta oto kobieta, lat 47, kiedy znowu świat zaczyna jej się walić na głowę, wypowiada zdanie:
''Tym razem szybko się nie poddam. Mam chodzić w jakichś szmatach? Nigdy!- Uniosła się. - Wiele zniosę, ale nie to. Jestem kobietą i niezależnie od okoliczności, zawsze muszę czuć się piękna.''
Panie autorze, mam już swoje lata, sp...