Do niedawna sądziłam, że s-f i jej podgatunki (jak space opera) to nie moja para kaloszy. Jednak z każdą kolejną przeczytaną książką utwierdzam się w przekonaniu, że to jednak jest to, co lubię. A cykl "Hayden War" zdecydowanie jest jednym z moich ulubionych.
Po zniknięciu Walkirii i floty Sojuszu, zwaśnione strony próbują wynegocjować zawieszenie broni. Obcym w równym stopniu jak ludziom zależy na czasie, który mogliby wykorzystać na przygotowania do kontynuowania walk. Czy jednak pokój, nawet krótkotrwały, jest możliwy?
Tym razem Evan Currie zaserwował Czytelnikom szpiegowską space operę. Takie połączenie rzadko się sprawdza, ale tutaj działa fantastycznie - przynajmniej moim zdaniem. Podobała mi się wzajemna nieufność, doszukiwanie się zdrad i wyprowadzanie w pole. Obawiałam się, że książka będzie "przegadana", ale na szczęście wcale tak nie było. Wręcz przeciwnie. Działo się całkiem sporo. Nie zabrakło także dynamicznych scen strzelanin.
Jednym minusem jest sposób, w jaki autor przedstawił Obcych. W poprzednich częściach "Hayden War" byli to faktycznie Obcy, czyli istoty, których nie sposób zrozumieć (w przenośni i dosłownie). Tutaj są zbyt fizycznie i psychicznie podobni do ludzi. Zdecydowanie ułatwia to odbiór opowieści, jednak spodziewałam się czegoś innego.
W sumie książka jest jedną z lepszych, jakie czytałam. Świetnie się przy niej bawiłam i zdecydowanie polecam całą serię :) Na pewno wkrótce sięgnę po kolejny tom.
...