Czy mężczyzna zdolny jest napisać powieść o miłości? „Wzgórze młynarza” pióra Krzysztofa P. Łabenda dowodzi, że tak. Ten sam autor w swojej wcześniejszej powieści pt. „Pierścionek z cyrkonią”, gdzie stawiał pytanie, czy można całe życie szukać jednej kobiety, już raz tego dowiódł ponad wszelką wątpliwość. „Wzgórze młynarza” opowiada o uczuciu jakie łączy Piotra i Małgorzatę, o wielkiej miłości, na którą bohaterowie czekali długie dziesięciolecia. Autor snuje na kartach tej powieści swoją liryczną opowieść, używając częstokroć słów najprostszych, ale te przecież idealnie nadają się do opisywania wielkich uczuć. Obok pięknej i dojrzałej miłości Piotra i Gosi pojawia się we „Wzgórzu młynarza” miłość inna – zaborcza, zła. To miłość (?) jaką Katarzyna Bronowicz – asystentka Piotra – darzy swego pryncypała. Trawiąca ją wolno, acz konsekwentnie, choroba psychiczna (zapewne syndrom Clerebault’a) sprawi, że Katarzyna przekonawszy się, że Piotr jej nie kocha, zdecyduje się go zabić. Czy spełni swój zamiar, czy jej się to uda? O tym przekonają się ci, którzy przeczytają „Wzgórze młynarza”. Mężczyzna, jeśli już zdecyduje się pisać o miłości, to napisze nie tylko o uczuciu do kobiety, ale będzie chciał pokazać, że kocha także to, co jego i wybrankę jego serca otacza, co jest oprawą i dopełnieniem tego uczucia. Będzie więc mówił o muzyce, kolorach świata, jego zapachach i smakach. Tak właśnie czyni K.P. Łabenda. Warto sięgnąć po „Wzgórze młynarza”, by przekonać się, że to mężczyźni, przynajmniej niektórzy, odznaczają się delikatnością i przy całym swoim pragmatyzmie potrafią być wrażliwi i romantyczni. Nawet jeśli wyglądają jak kanadyjscy drwale.