''Rzecz to straszna i niepojęta, ale nasze najbanalniejsze, przypadkowe, komiczne nieraz wybory pociągają za sobą nieproporcjonalnie poważne skutki''
Tak się właśnie stało w przypadku Marcusa Messnera, siedemnastolatka z porządnej żydowskiej rodziny. Marcus, do tej pory niemal dziecko doskonałe, ułożone, grzeczne i posłuszne, pomagające od wczesnych chłopięcych lat ojcu w jego rzeźnickim sklepie, nagle zaczyna się buntować.
Wiadomo, że żaden nastolatek nie lubi być kontrolowany, sprawdzany i wiecznie upominany i napominany, że ma na siebie uważać, ma wracać na czas i tłumaczyć się gdzie bywał. A właśnie tak dzieje się w domu Marcusa, nadgorliwość i nadopiekuńczość jego ojca zaczyna przybierać formę obsesyjną i jest to coraz bardziej zauważalne.
Rzecz dzieje się w roku 1951 trwa wojna koreańska, chłopiec zamierza iść na studia, co uchroniłoby go przed poborem, rodzice podzielają jego zdanie z małym wyjątkiem. Ojciec chce by studiował blisko domu, jednak Marcus ma już dość ojcowskiej obsesji i wyjeżdża do odległej uczelni na Środkowym Zachodzie.
Jak się okazuje jest to jak najbardziej nietrafiony wybór, wydaje się bowiem że wpadł z przysłowiowego deszczu pod rynnę i decyzja ta jak kostka domina uruchomi inne bardzo niemiłe zdarzenia , a to znowu sprowokuje te nieproporcjonalne skutki o których mowa w cytacie na początku. Książkę czyta się z wielkim zaciekawieniem, teraz postaram się o film, bo bardzo jestem ciekawa wierności adaptacji z książkowym...