Lato, greckie wyspy: Kreta i leżąca obok Spinalonga, leprozorium, poszukiwanie tożsamości, miłość, zdrada, wojna.
Piękne otwarcie mojego wakacyjnego czytania, czasu, kiedy nie wybrzydzam i akceptuję leciutkie leżakowe czytadełka. Gdybym wiedziała, że to o trędowatych, pewnie bym sobie w wakacje odpuściła. Odpaliłam w ciemno audiobooka i trafiłam na „Wyspę”, książkę ambitną i dla mnie rozwijającą.
Pomijam wątek romansowy w kilku kolejnych pokoleniach kreteńskiej rodziny, zbrodnię, złamane serca, wiarołomstwo, Kopciuszka awansującego do wyższych sfer, te sprawy interesowały mnie najmniej. Ale jeśli kto lubi taką tematykę - to proszę bardzo, czteropokoleniowa saga z dramatem rodzinnym jak z greckiej tragedii i romanse jak się patrzy.
„Wyspa" to opowieść niezwykła, bo powiązana z niezwykłą chorobą, o której wie się niewiele. Przede wszystkim zaś z tytułową wyspą Spinalongą - ostatnią kolonią trędowatych w Europie. Zafascynowały mnie fakty dotyczące choroby, poświęcenie lekarzy, eksperymentowanie i odkrycie lekarstwa oraz przede wszystkim to, jak wyglądało codzienne życie na odizolowanej wyspie, jak była zorganizowana, jak leczono trąd i czy zawsze choroba kończyła się śmiercią, a wcześniej poważnym oszpeceniem. Co czuli ludzie skazani na wygnanie do końca życia, jak bardzo cierpieli z powodu tęsknoty, samotności i strachu, że umrą, że nie dadzą rady w izolacji.
Każdy z bohaterów tej historii jest jakoś związany ze Spinalongą. Albo trafił jako pacjent i osiedlił się tam z konieczności, albo tam pracuje, czy np. dowozi zaopatrzenie, albo wysłał na wyspę na zawsze żonę, narzeczoną, mamę, dziecko, przyjaciół.
„Wyspa” to dla mnie pozycja wybitna. Dzięki nieznanej mi tematyce, bardzo trudnej, ale podanej w łagodnej formie, dzięki plastycznym opisom piękna Krety, jej przyrody, zwyczajów, kuchni i wojennych dziejów wyspy.
Uwierał mnie tylko nudnawy początek i koniec, dotyczący najmłodszego pokolenia, nie dorównywał temu, co działo się w środku. Chętnie poczytałabym też więcej o trądzie i okupacji na Krecie, bo ten temat autorka ledwie zasygnalizowała, ale widać taką miała koncepcję. Na wszystkie drobne usterki przymykam oko. Książka znakomita.