Autor proponuje czytelnikom wspólną wyprawę ku najtrudniejszym problemom, z jakimi od wieków zmaga się filozofia, a każdy człowiek mierzy się na poziomie własnej egzystencji. Zaczynając od pojęć, a nawet stereotypów, wśród których żyjemy i poruszamy się codziennie, doprowadza nas do sedna, czyli takich problemów jak bóg, cierpienie, przebaczenie, trud istnienia, postęp, wolność, kłamstwo i wiele innych równie ważnych. Nie odstrasza czytelnika hermetycznym językiem, lecz zarazem nie spłyca, nie upraszcza, nie owija w bawełnę pustosłowia. Daje nam rzetelny i błyskotliwy wykład na temat spraw, które w codziennej krzątaninie schodzą nieraz na plan dalszy, a przecież stanowią o tym, kim jesteśmy, jaka jest jakość naszego życia, jego wymiar duchowy. Takie filozofowanie bierze swą tradycję od Sokratesa, który był mędrcem ulicznym, rozmawiał z każdym, kto mu się nadarzył, kierował jego myśli ku trudnym, podstawowym pytaniom. Nie łudźmy się, że autor zna na nie odpowiedź, on tylko pomaga w drodze, którą każdy z nas po swojemu próbuje przebyć.Surdykowski nie kieruje uwagi czytelnika ani na siebie, ani nawet na swoje poglądy. Pisze o wszystkim - o demokracji, śmierci, Bogu i czasie, dziesiątkach spraw - i wściekało mnie, że wszędzie autor ukrywa się raczej niż objawia, wszędzie pokazuje przeciwne poglądy, równoważące się sądy na sprawę. Brnąłem z wściekłością przez gęste, drobnym drukiem wybite eseje i nagle pojąłem - tak też można, tak czasem trzeba. Oświetlić wszystko równo, wyrysować mapę spraw dokładnie najcieńszą linią. Bo to w końcu owocuje taką wolnością dla czytelnika, jaką przyjacielowi daruje przyjaciel. I to mnie umocniło. A jego esej o tolerancji powiesiłbym nad łóżkiem każdego przeciwnika tolerancji i każdego fundamentalnego fanatyka tolerancji. Do codziennego odśpiewania na klęczkach. Piotr Wojciechowski, Rzeczpospolita, 23 września 2006