Bardzo przyjemna i dobrze napisana opowiastka o miłości od drugiego wejrzenia, namiętności, zdradzie i upadku. W rosyjskim wydaniu sprzed 150 lat. Piszę, że w rosyjskim, ale akcja dzieje się w Niemczech, a główni bohaterowie, to nie tylko Rosjanin - zamożny, przystojny ziemianin, który rozbłysnął jak meteor i spłonął, ale i tradycyjna włoska rodzina cukierników: piękna dziewczyna, jej matka i brat.
Za to z Rosji jest autor, a jego „Wiosenne wody” to proza po rosyjsku szczypiąca duszę.
Nie jest to może arcydzieło, ale ja jestem zauroczona, choć chętnie więcej poczytałabym o głównej męskiej postaci i o rosyjskiej femme fatale.
Świetny pomysł na fabułę, doskonały język, żywe opisy, kilka znakomitych momentów, nieoczekiwanie zakończenie i to coś, co powoduje, że chce się czytać. Do tego kilka uniwersalnych prawd, które się nic a nic nie zestarzały i życiowa, ponadczasowa lekcja dotycząca męskiej niedoskonałej natury. Nam kobietom też się dostało. No cóż, panie igrające z męskimi uczuciami były, są i będą, tak jak i panowie o słabej woli i niestali w uczuciach.
A miłość? Zawsze i wszędzie najważniejsza. Prawdziwa - nie do zapomnienia.