Po moich policzkach spływają łzy - wiedziałam, że tak będzie autorka Katarzyna Grabowska pisze sercem... a każda sytuacja jest tak realna, że chcąc nie chcąc wczuwasz się w rolę głównych bohaterów, masz ich emocje, myśli, światopogląd... czytasz stronę, rozdział, a potem nie wiesz kiedy książkę kończysz z wypiekami na twarzy, bo to kolejna historia, która rozpala iskrę a żar zostaje w Tobie długo po przeczytanej książce.
Marysia poświęca całe swoje życie fundacji "Anielskie skrzydła", jest to kobieta otwarta, szczera, z sercem na dłoni dla innych, zawsze ma czas dla swoich podopiecznych i nigdy nie odmawia pomocy. Gdy fundacja popada w lekki kryzys finansowy - Marysia się nie poddaje i szuka nowych filantropów. Jej ostatnią deską ratunku jest Gabryel Olszewski. Niestety nie ma za dobrej opinii wśród społeczeństwa jawi się raczej jako utalentowany biznesmen, który nie ma skrupułów, jest arogancki i bezduszny. Marysia nie wie, że ma małe szansę by zdobyć przychylność Gabryela czy jednak zdarzy się cud? Czy kobieta zburzy mur i dotrze do serca mężczyzny? Żeby nie było... bo nie zdradzę wszystkiego, tam jeszcze jest anioł... i to nie żaden amor - taki prawdziwy z krwi i kości... który trochę pobłądzi i będzie musiał naprawić sytuacje. Ale czy mu się uda?
Niby banalna opowieść Wigilijna, ale... czyta się ją z zapartym tchem... Jest w niej tyle optymizmu, wiary w drugiego człowieka, ja zawsze powtarzam dobro wraca... a ta książka mnie tylko w tym fakcie utwierdziła. Kocham ten klimat, jest magiczny jak śnieg w Wigilię... Ech to piękna i ciepła historia, która rozgrzeje Was w zimne wieczory do tego ulubiony napój i koc i wszystko jest na swoim miejscu...