„Wigilia z aniołem” to dość nieoczywista powieść, raczej nieprawdopodobna, jednak finalnie dająca ukojenie. Skłania również do refleksji, czy źli ludzie takimi się urodzili, a może spotkali na swojej drodze zbyt wiele okropności i stracili nadzieję na lepsze życie dla siebie.
Główny bohater tej książki jako dziecko stracił rodziców w przeddzień wigilii. Trafił pod opiekę do wuja, który nie zaszczepił w małym chłopcu szacunku do kobiet, czy pracowników, wręcz karał go, gdy mały Gabryś podziękował obsłudze. Dorosły mężczyzna nie szanuje nikogo, i niczego. W jego życiu jedyną wartością jest pieniądz. Nie stroni od dużych ilości alkoholu, narkotyków, i właśnie te doprowadzają do jego zguby.
Marysia ma serce na dłoni. Jej powołaniem jest pomaganie innym, dlatego pracuje w fundacji. Jeden ze sponsorów w kluczowym momencie wycofuje się, a ona zmuszona poszukiwać kolejnych fundatorów trafia na Olszewskiego. Pierwsze spotkanie jest tragiczne, za to na drugim mężczyzna zachowuje się, jakby ktoś go dosłownie podmienił.
„Wigilia z aniołem” to słodko-gorzka opowieść osnuta magią świąt. Wydarzenia mające miejsce na kartkach powieści nie są prawdopodobne, jednak dają swego rodzaju ukojenie. To walka dobra ze złem, gdzie to pierwsze zwycięża.
To odważna decyzja odrzucenia nieśmiertelności na rzecz kruchego, ziemskiego życia. To przekonanie się na własnej skórze o tym, jak własna ignorancja jest przepisem na tragedię.
Książka napisana jest w trzeciej osobie, poznajemy perspektywę wielu bohaterów.
Myślę, że nowość od Katarzyny Grabowskiej będzie miała wielkie grono zwolenników, bo to przepiękna i magiczna opowieść przepełniona wielkimi cudami i morzem czystej, bezinteresownej miłości. Mnie jednak zostawiła niepocieszoną. Bo prawdziwy Gabriel, chłopiec, który doświadczył straty, nie miał szans naprawić zła, które wyrządził. NIe poznał w życiu dobra. Ciekawe, czy prawdziwe anioły są wśród nas.