[...]
Jeszcze przez chwilę patrzyłyśmy na siebie. Ja, góralka z krwi i kości, którą mało co mogło wyprowadzić z równowagi, na tę, co to zaparła się nogami i rękami, żeby góralką nie być i wciąż kosztowało ja to strasznie dużo. Dopiero teraz zauważyłam, że już jestem od niej wyższa i jeszcze jedno, co przeoczyłam, może ze względu na tego laptopa, którym się tak szczelnie zasłaniała przed światem – jakie ma smutne oczy. Uściskałam ją raz jeszcze i pobiegłam do siebie na górę, gdzie – miałam nadzieję – Grześkowi udało się nie zasnąć. Bo kto by go wtedy przeniósł do gościnnego? Chyba ci najbardziej zdeterminowani, czyli dziadek z babcią, Ja bym nawet palcem nie ruszyła!
Jeszcze przez chwilę patrzyłyśmy na siebie. Ja, góralka z krwi i kości, którą mało co mogło wyprowadzić z równowagi, na tę, co to zaparła się nogami i rękami, żeby góralką nie być i wciąż kosztowało ja to strasznie dużo. Dopiero teraz zauważyłam, że już jestem od niej wyższa i jeszcze jedno, co przeoczyłam, może ze względu na tego laptopa, którym się tak szczelnie zasłaniała przed światem – jakie ma smutne oczy. Uściskałam ją raz jeszcze i pobiegłam do siebie na górę, gdzie – miałam nadzieję – Grześkowi udało się nie zasnąć. Bo kto by go wtedy przeniósł do gościnnego? Chyba ci najbardziej zdeterminowani, czyli dziadek z babcią, Ja bym nawet palcem nie ruszyła!