Myślę, że bez kogoś takiego, bez takiego „stracha”, nie obejdzie się żadne dzieciństwo. Mój co prawda nie nazywał się Chwaliszewski, ale krążył po naszym osiedlu i wszyscy się go bali. Nigdy nie było wiadomo, co wymyślili. Najchętniej zaczepiał młodszych. I dziewczyny. Matko, jak ja go nienawidziłam! Nieraz z bezsilności rzucałam się na niego z pięściami – no, wtedy to dopiero miał ubaw! Rozprawiłam się z nim dopiero teraz... :) Jeśli myśl o KIEDYŚ sprawi, że będzie Wam lżej TERAZ, to właśnie o to mi chodziło. (Autorka)