Katarzyna jest osobą wysoce wrażliwą sporadycznie wpadającą w stany depresyjne, do tego wychowywana bezdotykowo, bowiem jej rodzice nie uznawali czegoś takiego jak przytulanie. Jakby tego było mało słowa wypowiedziane przez wychowawczynię w zerówce sprawiły, że poczucie wartości małej Kasi było na bardzo niskim poziomie. Która dziewczynka chciałaby usłyszeć, że jest tęga?
Początkowo, przynajmniej pozornie, wszystko było w porządku. Co prawda Kasia nie potrafiła się z nikim zaprzyjaźnić i wszelkie szkolne miłości, w tych najbardziej optymalnych warunkach, kończyły się na zwykłym „cześć”, ale jakoś nauczyła się sobie z tym radzić. Głównie dzięki lekarzom.
Dlatego też trzydziestoletnia Katarzyna ciągle jest sama. Tak bardzo boi się zaufać jakiemukolwiek mężczyźnie, że samej sobie zabrania się zakochać.
Ta strategia sprawdza się do momentu, gdy na miejsce dotychczasowego księgowego, zatrudniła młodego mężczyznę. A raczej… dała pracownicy wolną rękę w rozmowie z kandydatami na to stanowisko.
W jakich okolicznościach wychowawczyni wypowiedziała tragiczne w skutkach słowa?
Jak Kasia radziła sobie z (nie)chcianymi uczuciami?
Czy Kasia złamie swoje zasady w relacjach z innymi ludźmi?
Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie właśnie w tej książce.
Zgłaszając się do recenzji nie przypuszczałam, że mam z główną bohaterką tyle wspólnego. Ja też, usłyszałam słowa, które są ze mną do dzisiaj. ...