🦹Przenosimy się do roku 1757. W mrocznym zamczysku pojawia się nowy właściciel Ksawery von Zierotin. Pojmuje on za żonę piękną kobietę, Elaine. Wydawałoby się, że tych dwoje będzie prowadziło spokojne, wspólne życie, jednak dość szybko okazuje się, że zamek jest nawiedzony, a w okolicy zaczynają ginąć ludzie w tajemniczych okolicznościach. Nowy właściciel zamku zostaje uznany za diabła, a jego żona za czarownicę. Rozpoczyna się mroczna historia...
🧛Ogólnie jestem fanką takich historii, zwłaszcza tych z wampirami, czarownicami i wilkołakami w roli głównej. Jeśli dorzucimy do tego tajemnicze zamczysko - jestem kupiona, ale... Sami dobrze wiecie, że z książkami, jak z ludźmi - albo coś zaiskrzy, albo nie..I przyznam szczerze, że w tym przypadku nie zaiskrzyło. Kiedy zobaczyłam tę cudną okładkę, to zapragnęłam przeczytać tę historię, jednak całość nie wciągnęła mnie tak, jak się tego spodziewałam. Już ma samym początku upewniałam się, czy to nie jest kolejna część serii, bo miałam wrażenie, że coś przeoczyłam. Bohaterowie, którzy budzili moja ciekawość, z każdą stroną powodowali, że chciałam, żeby tam się w końcu coś zadziało. Bardzo liczyłam na Elaine, ale ona do samego końca pozostała jakaś taka nijaka. Nadrabiał to Ksawery, ale jednak dla mnie to trochę za mało. Miałam wrażenie, że ciągle czytam te same, przydługie wspomnienia, natomiast bieżące wydarzenia nic a nic nie nabierają tempa. Szczerze? Gdyby ktoś mnie poprosił, żebym w kilku zdaniach opowiedziała, o czym to było, to miałabym problem. Trochę o tajemniczych zabójstwach, trochę o zielarstwie i trochę jakby o miłości. Dużym plusem był mroczny klimat tajemniczego zamku, który udało się autorce oddać i to, w moim odczuciu, obroniło tę książkę. Sam pomysł na fabułę niezły, ale czegoś tak zabrakło. Piękna okładka, ale postacie nie dały mi się lepiej poznać - jeśli wiecie co mam na myśli.
Reasumując: całość dość przeciętna, bez większego wow, ale trzeba zaznaczyć, że to debiut aktorki, dlatego będę śledzić jej poczynania książkowe i kto wie? Może następnym razem zaiskrzy, bo potencjał jest, a pierwsze koty za płoty, jak mówią :)