Czyta się ją jednym tchem. Naprawdę. Mam taki zwyczaj, że sobie zakładam książki co 50 stron i tutaj mijały mi one błyskawicznie. Rzadko czytamy takie książki, które się połyka: Sapkowski, Margit Sandremo, Tolkien i teraz Caspari. Jest to książka magiczna, barwna, kolorowa, pełna namiętności i wartkiej akcji. Po prostu lektura, która wsysa. Ciągle były zmiany akcji i nowe wydarzenia. Mamy multum bohaterów, ale nic nie szkodzi. Można się połapać. A w dodatku na końcu wszystko się 'zazębia' i nadchodzi rozładowanie napięcia.
Autorka korzysta z motywów literatury przygodowo-romansowej, takiej jak miłość, zdrada itd, ale umieszcza to w takim zagęszczeniu i takiej ilości postaci, że książka nie jest zwykłym romansidłem. Te wszystkie postacie, wątki i miejsca (przypomnę, że akcja dzieje się w Argentynie w latach 1898-1904) w Rosario, Buenos Aires, w Patagonii i nad wodospadem Iguazu) tworzą panoramę Argentyny, ukazują społeczeństwo zróżnicowane, ale pełne nadziei na przyszłość. W zasadzie wszyscy przybyli tutaj, żeby coś odnaleźć, coś zgubić albo zacząć nowe życie.
Wielkim bohaterem zborowym tej książki są kobiety, kobiety, które tutaj, w tym świecie niepewności i zagrożeń czyhających od ludzi o przyrody, odnajdują samodzielność, kształcą się, tworzą firmy, ale i
mają odwagę pokochać ludzi, którym los stawia im na drodze.
Książka jest soczysta i namiętna, pełna akcji i dynamizmu.