Nie potrzebuję w zasadzie żadnego powodu, by sięgnąć po polski tytuł, ale taki zagraniczny musi już mieć w sobie coś, co zwróci moją uwagę. Może to być okładka, opis, jakieś szczególne informacje o autorze albo bookstagramowe polecenie. O tym, że przeczytałam powieść, o której dziś opowiem, zdecydowały te pierwsze dwa czynniki.
"W gąszczu kłamstw" to książka, którą trzeba doczytać do końca. Podkreślam to na początku dlatego, że zdaję sobie sprawę z tego, że dynamika fabuły może wiele osób zniechęcić. Ta historia jest warta poznania, nawet w tym dziwnym, nierównym tempie. Może nawet właśnie dzięki niemu jest tak... przeszywająca? To chyba najlepsze słowo, by oddać to, co wyszło spod pióra Kate Alice Marshall.
Uwielbiam thrillery osnute wokół wieloletniej przyjaźni grupki osób. Im liczniejsze one są, tym więcej potencjanych tajemnic, bo nie sposób utrzymywać jednakowe relacje ze wszystkimi członkami paczki. Choć nie jest to regułą, gdyż w tej powieści mieliśmy zaledwie trzy dziewczyny, a złożoność ich wzajemnych stosunków stała się doskonałą kanwą dla pełnej napięcia historii z kilkoma zwrotami akcji.
Muszę się przyczepić do kompozycji tej powieści, ponieważ jej potencjał w moim odczuciu nie został w pełni wykorzystany. Gdy poznałam już zakończenie, pomyślałam sobie, że autorka zbyt długo utrzymywała aurę tajemnicy wokół jednego wątku skoro ostatecznie jeszcze w nimi dwukrotnie namieszała. Dla mnie o wiele ciekawiej byłoby, gdyby część prawdy ...