#Dobrywieczór,
#kryminałoluby!
Zdrowo BooKKnięta Sandra uwielbia
#las. Drzewostany, które podziwia ze swojego sypialnianego okna i tarasu, to naturalne dobro, źródło mocy i … siedlisko tajemnic. Swego rodzaju niemi świadkowie, którzy doskonale potrafią wysłuchać żale zmęczonych życiem ludzi, naładować ich wewnętrzne akumulatory, ale i zakląć w spękanej korze brudne i okrutne sekrety. Nie powinno więc dziwić, że to właśnie ten kompleks roślinny stał się miejscem akcji obu powieści
Monika Litwinow Pisarka. Oj, ciągnie Monikę do lasu!
Recenzję debiutu mieliście okazję przeczytać na naszym blogu latem. Wtedy określiliśmy go (całkowicie zasłużenie zresztą) naszym kryminalnym odkryciem roku. Dzisiaj prezentujemy Wam opinię na temat książki „W gaju”. Zacznijmy od przedstawienia fabuły.
Za górami,
#zalasami,
#wgaju, bladym świtem po obchodach Jarych Godów, żerca dokonuje makabrycznego odkrycia. Znajduje zwęglone kobiece zwłoki a pod nimi wiadro ze szczątkami organicznymi. Postura oraz zawartość naczynia sugerują, że ofiarą jest Dąbrówka. Sprawę przejmują lokalni śledczy a żerca dodatowo zatrudnia Artura Gawrona, by znalazł zabójcę jego córki. Nasz leśniczy z licencją detektywa stał się bowiem lokalnym Sherlockiem Holmesem, po tym jak rozwiązał zagadkę „bajkowych morderstw”. Czy i tym razem mu się uda? Tego dowiecie się z lektury …
#MonikaLitwinow udowadnia, że jej autorski sukces to wynik ogromnego talentu, tytanicznej pracy i świetnego researchu. Autorka niewątpliwie ma lekkie pióro, którym kreśli oddziałujące na czytelniczą wyobraźnię opisy. Niektóre deskrypcje były tak plastyczne, że wraz z ich przeczytaniem, imaginacja Zdrowo BooKKniętej Sandry, nawet nie musiała działać na wysokich obrotach, by w jej głowie pojawiały się szczegółowe obrazy. Jeżeli spodziewacie się teraz porównania długości opisów do tych, znajdujących się w powieściach Sienkiewicza, to jesteście w błędzie. Deskrypcje Moniki są krótkie i zwięzłe.
#Autorka włożyła ogrom pracy w kreację postaci. Te są spójne i niezwykle realistyczne. Brak tam chodzących ideałów – w zamian za „tolerowanie” niektórych wad, czytelnik otrzymuje bohaterów z krwi i kości. Jedni budzą sympatię, inni odrazę, ale wszyscy zachęcają czytelnika do odkrywania ich tajemnic. A tych jest sporo … Nawet rzekłybyśmy, że im dalej w gaj, tym ich więcej. I co najważniejsze, niektóre z nich ostatecznie nie zostają rozwiązane.
Monika jest świadomą autorką i doskonale zdaje sobie sprawę z wagi
#researchu. Podejmując w swojej książce wątek rodzimowierczy, skorzystała z fachowej wiedzy
#FranciszekPiątkowski - autor
Uniwersum Powiernika, który jest specjalistą od wiary w starych bogów. Efekty tej współpracy przeszły nasze najśmielsze zaksiążkowane oczekiwania.
A skoro już jesteśmy przy słowiańszczyźnie, to warto nadmienić, że Autorka nie tylko zastosowała odważne połączenie rodzimowierstwa z wątkiem kryminalnym, ale także podjęła się objaśnienia niektórych obrzędów, rytuałów i istoty starej wiary. Obaliła przy tym całkiem sporo mitów narosłych wokół tych wierzeń i praktyk. Książka bardzo mocno dotyka problematyki tolerancji, odmiennej orientacji seksualnej, przemocy w rodzinie, uzależnień, stalkingu, czy radzenia sobie z ciosami od losu, takimi jak śmierć bliskiej osoby, czy choroba. Dlatego tak bardzo cieszy nas fakt, że dzięki zaufaniu i uprzejmości autorki, otrzymałyśmy możliwość objęcia tej powieści patronatem.
Zdrowo BooKKnięta Sandra uparcie twierdzi, że
#kryminał „W gaju” jest jak puzzle. Z niezliczonych elementów początkowo nie da się nic ułożyć, bo one zdają się do siebie nie pasować (ale to tylko pozory, a te jak wiemy lubią mylić!). Zaczyna się od brzegów, bo te mają element wspólny. Po ułożeniu ram, zaczynają się schody. Element, który na pierwszy rzut oka pasował idealnie, okazuje się nieodpowiedni. Podobnie z kolejnym. I tak po kilku nietrafionych próbach, przychodzi taki moment, w którym poszczególne fragmenty praktycznie same stworzą całość.
Całą społeczność sroczek książkowych informujemy, że okładka spowoduje błysk oku. Utrzymana w zieleni, z motywami słowiańskimi, ukazuje bliskość natury. Tą można odnieść zarówno do rodzimowierców, miejsca znalezienia zwłok, jak i samego leśniczego. Słowem: graficzne CUDO!
Zachęceni? To sięgajcie po najnowszą powieść Moniki.
Pokaż mniej